sobota, 6 lipca 2013

Rozdział X


[Ciemnooka poczekała aż przyjaciółka zaśnie, a potem przeszła do swojego posłania i zasnęła.]



Cho obudziła się z przeświadczeniem, że o czymś zapomniała, jednak uznała, iż to absurd. Nie warto było zaprzątać sobie głowy bzdurami, bo w końcu nadszedł ten ważny dzień – 5 stycznia. Jej urodziny. Nie spodziewała się wielu prezentów, zwłaszcza po kłótni z przyjaciółkami. Miała rację. W nogach jej łóżka stała malutka kupka podarunków. Chang zaczęła przeglądać paczuszki. Orzechowe ciasteczka od mamy, złoty scyzoryk od taty oraz słodka czapka od Domi. Tylko tyle. Smutna Krukonka ubrała się w pośpiechu i wyszła z pustego już dormitorium.

Dziewczyna pobiegła na śniadanie. Kiedy grzebała widelcem w zaschłej jajecznicy, podeszła do niej Hermiona Granger.

-Wszystkiego najlepszego ! - zawołała.

-Skąd wiedziałaś...?

-Od Domenici Atrossi. Mam dla ciebie coś fajnego... książkę !

-Och... Su... super... - bąknęła speszona Cho.

Hermi podała jej księgę. Jej tytuł brzmiał „Kwiaty dla czarnowłosej”.

-Coś dla mnie – uśmiechnęła się.

-No raczej – krzyknęła Gryfonka i usiadła koło niej.

Przez chwilę patrzyły na siebie rozradowane. Nagle dołączył do nich kolejny gość – Seamus.

-Najlepszego ! - krzyknął i wyciągnął zza pleców... gitarę przewiązaną złotą wstążką.

-To dla mnie ?!

-A dla kogo...? Należy ci się, słyszałem, że grasz przepięknie.

-Dziękuję, dziękuję, dziękuję ! Jesteś taki słodki !

Cho rzuciła się chłopakowi na szyję, a ten przycisnął ją do siebie. Hermiona wytrzeszczyła oczy. Po chwili Chang uświadomiła sobie co robi i odsunęła się od Seama. Speszona, uśmiechnęła się do niego słodko. Wtem usłyszeli szorstki głos:

-No, no, no... Seamus Finnigan, kolejna zdobycz Cho Chang...

Cała trójka podniosła głowy i ujrzeli Harry'ego, Rona oraz Ginny.

-Odwal się, Weasley... - warknął Seam.

-Masz coś do niego ?! - natarł na niego Potter.

-Stop ! - wrzasnęła Cho, a wszyscy na nią spojrzeli – Przestańcie się przeze mnie kłócić ! Niedawno byliście przyjaciółmi. Spójrzcie, co się z wami stało ! Nawet Hermiona odeszła z tego zazdrosnego kręgu. A ty, Harry... Mógłbyś przestać szydzić ze mnie ?! Przypominam, iż ty mnie zdradziłeś i to z tą wiewiórką, która teraz wisi na twoim łokciu ! Co ja mam zrobić, żeby się od ciebie uwolnić ? Przecież...

Nie dokończyła, bo Wybraniec wpił się w jej usta przyciskając do ściany. Poczuła jego smak, ten niezwykły, ciepły oddech. Znów przepełniło ją poczucie bezpieczeństwa, którego już nie znała. Po prostu zaparło jej dech w piersiach. Znów zaczęła wierzyć, że kocha Pottera.

Tę chwilę zepsuł Seamus, który odciągnął od niej czarnowłosego i przyłożył mu różdżkę do gardła. Wściekły niebieskooki ciężko oddychał.

-Nie dotykaj jej, szmaciarzu... Nie tymi brudnymi łapami... - wycharczał.

-Przestań, Seam. - poprosiła Chang.

Chłopak spojrzał na nią wściekły, ale puścił Gryfona, a ten ruszył z przyjaciółmi do wyjścia, nawet się nie oglądając.

-Przepraszam, ale kiedy to zobaczyłem... - Seamus schował twarz w dłoniach.

-Nie przejmuj się... Ja muszę lecieć na lekcje, na razie. - Krukonka zostawiła Seama oraz Hermionę i poszła na lekcje.



~



Cho nie mogła się skupić. Na zielarstwie wszystko mieszało jej się w głowie, kilka razy została ugryziona, na transmutacji zamiast zamienić sowę w poduszkę, zamieniła ją w koszulkę z piórami przy dekolcie, a na zaklęciach tak się zamachnęła różdżką, że trafiła Domi prosto w oko. Tylko ona jedna z nią rozmawiała, więc Chang miała szczęście, iż Domenica potraktowała ten zamach jako żart.

Podczas ostatniej lekcji Krukonka przeżywała lekkie załamanie nerwowe. Snape chyba zauważył w jakim jest stanie, więc jeszcze bardziej się na nią uwziął.

-Droga panno, przypominam, iż problemy uczuciowe nie mogą odbijać się na lekcjach. Ta twoja gorycz, Chang, przelała się chyba do eliksiru, który miał być przeźroczysty, a przypomina BUDYŃ ŚMIETANKOWY – syczał, mieszając drewnianą łyżką w jej kotle.

Dziewczyna zacisnęła usta, starając się nie wybuchnąć płaczem. Wiedziała, że nie może dać temu staremu głupcowi satysfakcji.

-Przepraszam, chciałam zrobić szampon, przydałby się panu na włosy... Ale to chyba też podziała, przynajmniej można będzie stać przy panu bezpiecznie, nie narażając się na pomoczenie... - wypaliła, patrząc mu w oczy.

Klasa wstrzymała oddech, a Severus pobladł.

-Za mną... Chang... Do dyrektora... JUŻ !

Wściekli nauczyciel i uczennica poszli do gabinetu Dumbledore'a. Kiedy do niego weszli, Cho doznała szoku. Pierwszy raz tam była, jednak Harry opowiadał jej o nim. Spojrzała na klatkę w samym rogu.

-To musi być Fawkes... Wspaniały... - pomyślała, spoglądając na feniksa.

W tym czasie Snape wyjaśnił panu dyrektorowi o co chodzi. Kiedy skończył, siwowłosy wyprosił go z gabinetu.

Zarumieniona Krukonka stała ciągle w tym samym miejscu, wijąc się pod świdrującym ją wzrokiem dyrektora.

-A więc... - zaczął Dumbledore – Co się z tobą dzieje ? Pamiętam cię, Cho, jako bardzo mądrą i spokojną dziewczynę. Jak mogłaś tak narazić się profesorowi Snape'owi ? Dobrze wiesz, iż Severus nie należy do tolerancyjnych i łatwo wybaczających ludzi.

-Przepraszam, dyrektorze... Ja... ja... Ja jestem ostatnio bardzo zmęczona i nieprzytomna. Po prostu mi się wyrwało.

-Dobrze. Nie będę cię karał, ale masz iść do profesora Snape'a i go przeprosić. Zrozumiałaś ?

Cho pokiwała głową i wyszła z gabinetu.



~

Czarnowłosa stała przed Severusem ze spuszczoną głową. Profesor nadal był wściekły, patrzył na nią rozjuszonym wzrokiem.

-Co mi z twoich przeprosin ? Myślisz, że zapomnę o wszystkim ? O tym upokorzeniu ? Nie myśl sobie, moja panno. Jednak będę miłosierny. Nie dam ci szlabanu. Ale... Jeszcze jeden wybryk, a będziesz miała przechlapane – wysyczał.

Chang tylko spojrzała na niego.

-Na co czekasz ?! Idź ! - krzyknął Snape.

Krukonka odwróciła się na pięcie i wybiegła z pomieszczenia. Pędziła korytarzami w kierunku pokoju wspólnego Ravenclawu. Nagle przebiegła przez... Szarą Damę. Poczuła tak lodowate zimno, że się przewróciła. Helena odwróciła się i spojrzała na dziewczynę.

-Cho Chang ? – spytała melodyjnym głosem.

-Tak, to ja.

-Przybyła do ciebie twa ciotka. Czeka w gabinecie profesora Flitwicka.

-Dzie... Dzię... Dziękuję... - wyjąkała zdziwiona czarnowłosa.

Duch odszedł, a Cho popędziła w przeciwnym kierunku. Bardzo cieszyła się na spotkanie z ciocią Vicki. Wreszcie zdyszana i rozczochrana, stanęła przed ciotką. Flitwick, cały w uśmiechach, wyszedł z gabinetu, a Krukonka rzuciła się na Puchonkę, ściskając mocno jej szyję.

-Och, ciociu... Tak za tobą tęskniłam...

-Ja za tobą też, mała. Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin. Mam dla ciebie specjalny prezent. Przybył prosto z Włoch...

-Co to takiego ? - zdziwiona Cho uniosła brwi.

Ciotka tylko uśmiechnęła się i sięgnęła ręką po koszyk, który leżał koło biurka profesora. Chochi zauważyła, że coś pod kocykiem okrywającym kosz się ruszało. Vicki uniosła koc w biało-różową kratę, a spod niego wyjrzał... kotek. A właściwie mordka całkiem białego kotka. Miał długie, piękne wąsy, malutki i różowiutki nosek oraz duże oczy o barwie miodu. Kot wysunął z koszyka jedną łapkę, sprawdzając teren. Po chwili również druga łapka wylądowała na podłodze, a zwierzak wyszedł cały z kosza. Cho mogła podziwiać jego srebrzystą sierść, połyskującą w świetle poranka, poruszającą się na lekkim wietrze jak kłosy zboża. Nieświadomie schyliła się i dotknęła ręką puszystego ogona kiciusia. On sam spojrzał na nią, po czym skoczył ku jej wyciągniętej dłoni i począł łasić się do niej.

-Jest piękny. Dla mnie ? - westchnęła urzeczona Cho.

-Tak, dla ciebie. Właściwie to nie jest on, tylko ona. Przyjaciółka z Włoch dała mi znać, że ma kotki do oddania, a ja się zgodziłam, więc zwierzak przypłynął do mnie promem. Linzi, moja przyjaciółka, napisała mi w liście, iż kotek to dziewczynka i reaguje tylko na dość dziwne imię: Fevanna. Ale Linz przyzwyczaiła ją także do zdrobnienia Fevi, więc nie masz się o co martwić.

-Fevanna... Brzmi magicznie... - szepnęła Chang, wpatrując się jak urzeczona w kotkę.

-Tak... Nawet dla nas, czarodziejów – zaśmiała się ciocia – Ma trzy miesiące.

-Ach, ciociu... Jak ja mam ci dziękować ?

-To drobiazg.

 
Przez dobrą godzinę dziewczęta rozmawiały, śmiały się, bawiły z Fevi. Cho prawie zapomniała o swych smutkach. Jednak kiedy nadszedł czas pożegnania z ciotką, znów powróciły jej lęki. Ciocia zapewniła ją, że wkrótce się spotkają, jednak chyba nawet ona sama w to nie wierzyła. Chang czuła, jak łamie się jej serce, kiedy patrzyła, jak Vicki odjeżdża powozem w kierunku Hogsmeade. Tak bardzo chciała jechać z nią. Mimo to, w końcu musiała stawić czoło swoim problemom. Odetchnęła i ruszyła w kierunku Wielkiej Sali. Liczyła na to, że zdoła odnaleźć Hermionę. Nie chciała być teraz sama, a Domi była pewnie z Van i Eli. A ich w szczególności nie chciała spotkać. Jednak kiedy weszła do sali, uczniowie kończyli już obiad, ale Gryfonki nie było. Jako że Chang nie była głodna, zaczęła zastanawiać się, gdzie mogłaby być Hermi. Sprawdziła w bibliotece, na mroźnych błoniach, lecz nie znalazła jej. Musiała być w pokoju wspólnym Gryffindoru. Miała ogólne pojęcie gdzie on się znajduje, toteż ruszyła w kierunku zachodniej wieży, na siódme piętro.

Kiedy zobaczyła portret Grubej Damy, wiedziała, iż jest u celu. Stanęła przed nim i popatrzyła zdezorientowana na kobietę.

-Hasło ? - zapytała grubym głosem.

-Eee...

Cho nie miała pojęcia, co powiedzieć. U nich trzeba było odpowiedzieć na pytanie, lecz Gryfoni tak nie mieli.

Pewnie długo stałaby przed portretem, lecz nagle odchylił się, a ze środka wyszedł... Seamus.

-Och, cześć. Czekasz na kogoś ? - uśmiechnął się.

-Hmm, czy mógłbyś zawołać Mionę ?

-Jasne.

Seam odwrócił się i wszedł z powrotem do pokoju. Po chwili wrócił.

-Zaraz przyjdzie, teraz czyta ogromną księgę. - zaśmiał się jeszcze bardziej.

Chochi także przywołała na twarz uśmiech.

-Dlaczego nie było cię na obiedzie ? - zapytał.

-Ciocia przyjechała mnie odwiedzić i wręczyć mi prezent urodzinowy.

-I co dostałaś ?

-Kotka. To znaczy, kotkę. Wabi się Fevanna, w skrócie Fevi. Jest cała biała.

-Wow, super. Gdzie teraz jest ?

-Siedzi w naszym pokoju wspólnym i pewnie się nudzi. Pomyślałam, że mogłabym zapoznać ją z Krzywołapem, kotem Hermi. Byłoby im raźniej.

-Super. Słuchaj, skoro już tu jesteśmy, chciałem o czymś pogadać... O nas.

Chang zmroziło. O czym on chciał jej powiedzieć ?

-O co ci chodzi ?

-Dobrze wiesz, że... podobasz mi się... I wiem, iż ja tobie też się podobam. Moglibyśmy spróbować... no wiesz... Być razem. Być parą.

-Och... - wykrztusiła Cho.

Seamus podszedł do niej i objął ją w pasie. Powoli przybliżał usta do jej ust, jednak w ostatniej chwili Chochi delikatnie go odsunęła.

-Seam... Jesteś naprawdę fajnym chłopakiem, każda dziewczyna pewnie chciałaby z tobą być, ale... ale... Ja teraz potrzebuję tylko przyjaciela. A nawet gdybym miała być z kimś, to byłby to ktoś wyjątkowy... A ty taki nie jesteś, bynajmniej dla mnie... Przykro mi ! - powiedziała łagodnie.

Seamus stał w miejscu, jakby go zamurowało, a Cho wyślizgnęła się z jego ramion. Patrzyła na niego delikatnie. Nagle coś ją tknęło.

-O Boże... - wyszeptała.

-Co się stało ?

-Zrozumiałam coś, co powinnam wiedzieć już dawno... Gdzie jest Harry ?

-Mają trening quidditcha, a co ?

W tym momencie dołączyła do nich Hermiona.

-Przepraszam, że tak późno... Coś się stało ? - zapytała, jednak Chochi puściła się już biegiem w kierunku schodów.

-IDĘ POWIEDZIEĆ POTTEROWI, ŻE GO KOCHAAM !!! - wrzasnęła Krukonka.

-CO ?!
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Hej :)
Przepraszam, rozdział miał być przed wakacjami, ale jakoś nie miałam weny. Ani czasu. Jubileusz, dopiero 10, ale zawsze coś. Pozdrawiam :)

3 komentarze:

  1. Hejka :D
    Kurcze... troszkę mnie to zdenerwowało, że z przyjaciółek Cho tylko prezent urodzinowy dała Domi. Wiem, że się tamte pokłóciły, no ale... w końcu to urodziny Chochi!
    Hmm... to miłe, że Hermi dała prezent Cho. Także Seamus ^.^ . Kurcze... ona ma kotka! Też chcę xD :D ! No no no... Finnigan chce z nią chodzić. Myślałam, że się zgodzi. Końcówka mnie rozwaliła! Może Harry i Cho będą razem? Czekam na NN !
    Całuski ;**

    OdpowiedzUsuń
  2. O Boże, Boże, Boże!
    Przed chwilą pochłonęłam całego twojego bloga i choolerrrnie mi się podoba, no!
    Normalnie jestem chwilowo pod wpływem takich emocji, że nie wiem czy coś sensownego wyjdzie z tego komentarza xd
    Aż mam ochotę napisać coś potterowskiego xd
    Miło, że ciocia postanowiła ją osobiście odwiedzić ^^
    W ogóle, SEAMUS! Jak Cho mogła go nie chcieć?! Tosz to taki ideał! Ale jak ona nie chce, to ja z chęcią wezmę ...
    Leeć, Cho, leć do Harrego!
    Podziwiam ją, najpierw nie chce faceta, dwie minuty później - MUSZĘ POWIEDZIEĆ HARREMU, ŻE GO KOOOOCHAM xd
    Dawaj szyyyybko NN! < 3
    Kocham Cię normalnie za to opowiadanie! < 33 ; **
    PS. Zapraszam na mojego nie potterowskiego bloga - http://echo-twoich-slow.blogspot.com/
    ^^

    OdpowiedzUsuń