piątek, 14 czerwca 2013

Rozdział IX


[Krukonka westchnęła na głos:

-No, mam nadzieję, że chociaż ty mi pomożesz, ciociu Vicki...]



~

Tydzień później...

Cho siedziała przy oknie, podziwiając drzewa w Zakazanym Lesie. Pięknie szumiały na wietrze, a ich liście wirowały w powietrzu. Dziewczyna uchyliła okno, aby poczuć ten czar. Wdychała świeże, nasączone zapachem trawy powietrze. Zamknęła oczy i wsłuchała się w szum jeziora. Było dobrze po północy, a wszystkie dziewczyny spały, więc wymknęła się z dormitorium i pokoju wspólnego, a teraz siedziała na szerokim parapecie okna.

Nagły szelest sprawił, że podniosła powieki. Złapała różdżkę, jednocześnie ukrywając się w cieniu. W nikłym świetle księżycowego światła ujrzała kogoś wchodzącego po schodach i skradającego się ku niej. Nabrała tlenu do płuc, aby w razie czego zaalarmować całą szkołę najlepszym dziewczyńskim piskiem, na jaki było ją stać.

Nie wypowiedziała swych myśli, jednak usłyszała nikły szept:

-Błagam cię, nie krzycz, bo będziemy mieli przechlapane. Chciałem się przejść, ale skoro tu jesteś, to możemy pogadać... Nadal coś czuję, a wiem, że ty też...

Zdziwiona Chang wytężyła wzrok i ujrzała chłopca w okularach i z rozczochranymi, czarnymi włosami. Usiadł na parapecie obok niej i wpatrzył się w jej czarne oczy.

-Odejdź Harry, przecież wiesz, że nie chcę z tobą rozmawiać...

-Chociaż mnie wysłuchaj ! Skąd wiesz, czy nie mam racji ?! - krzyknął Potter. Wystraszona Cho umilkła, a on kontynuował:

-Nie wiem, co we mnie wstąpiło. Kocham tylko ciebie kocham. To nie było nic znaczącego. Tylko kiedy patrzę na ciebie, czuję... czuję... te wibracje, tą miłość. Uwierz mi !

Chochi spojrzała na niego szklanymi oczami. Tak naprawdę wciąż go kochała. I to cholernie mocno.

-Czy nie moglibyśmy spróbować jeszcze raz ? Jesteśmy sobie przeznaczeni. Tylko tak będziemy szczęśliwi.

Delikatnie ujął jej dłoń. Chwilę wodził po niej palcem. Dziewczyna nie zaprotestowała, płakała już na dobre. Łzy spływały po jej czerwonych policzkach i uderzały w parapet. Harry starł je z twarzy ukochanej. Spojrzał na nią pytająco, ale ta tylko odwróciła wstydliwie wzrok. Uniósł ją lekko i posadził na swoich kolanach. Była prawie takiej samej budowy jak on, więc spokojnie objął ją ramionami i zaczął kołysać.

-Ciii... Widzisz, jak dobrze ? Mówiłem...

Krukonka zsunęła się z jego kolan i z powrotem usiadła na parapecie, jednak Gryfon nie zraził się tym. Chwycił podbródek dziewczyny i przyciągnął do siebie. Dotknął ustami jej ust, później zdecydował się na odważniejszy pocałunek. Instynktownie Cho przylgnęła do niego. Całowali się namiętnie i bardzo długo.

Nagle dziewczyna zdała sobie sprawę z tego, co robi. W przypływie smutku przylgnęła do tego zdrajcy, dupka. Tego, który potraktował ją jak szmatę. Odepchnęła go tak mocno, że uderzył plecami w mur. Chang wstała gwałtownie, obróciła się do niego, znów przybliżyła twarz do jego twarzy i wyszeptała:

-Skąd mam wiedzieć, że nie kłamiesz ? Już raz tak zrobiłeś...

Potruchtała do swojego dormitorium.



~

Cho słuchała klekotu Domi, jednocześnie próbując napisać strasznie trudne wypracowanie dla McGonagall. Próbowała kilka razy, jednak bezskutecznie. W końcu uznała, że nie da rady.

-Idziemy na śniadanie ? - przerwała przyjaciółce.

-Jasne. - odparła brązowowłosa.

-Tak właściwie, to gdzie jest Eliliot ?

-Poszła już do Wielkiej Sali z Van.

Dziewczyny także tam ruszyły. Kiedy dotarły, ruda i czarna już kończyły jeść. Domenica zjadła tylko tosta i poleciała z Van do biblioteki, ponieważ był weekend. El stwierdziła, iż musi iść sprawdzić, czy zrobiła wszystkie zadania i także poszła. Tylko Chang została w opustoszałej sali i dojadała owsiankę.

-Cześć... - usłyszała za sobą.

Odwróciła się i zobaczyła... Hermionę Granger !

-Cześć... Co u ciebie ?

-A nic, a u ciebie ?

-Też, mam trudne wypracowanie do napisania, kompletnie nie umiem sobie z nim poradzić...

-Słuchaj, chciałam ci powiedzieć, że uważam, iż Harry postąpił okropnie, obrzydliwie. Bardzo mi przykro z tego powodu. Chciałabym... chciałabym... żebyśmy się lepiej poznały.

-Noo... Możemy...

-To super. Co do tego wypracowania, to mogę ci pomóc... Spotkajmy się za pięć minut tutej, OK ?

Krukonka uśmiechnęła się do Miony. Szczerze. Jak do przyjaciela. Czuła, że to będzie piękna znajomość.



~



Cho siedziała przy oknie, myśląc o Granger. Wydawała jej się taka... mądralińska, a jednak okazała się fajną osobą. Miała nadzieję, że się zaprzyjaźnią. Zwłaszcza po tym, jak przed chwilą pomogła jej napisać wypracowanie.

Nagle w szybę zastukała Enelita. Dziewczyna wpuściła sówkę do środka. Miała przywiązany do nóżki list. Krukonka odwiązała go, a sowa odleciała. Chang zaczęła czytać:

Chochuniu,

Cukiereczku, nie wiedziałam, że masz tyle na głowie ! Trzeba było od razu do mnie napisać... Coś ty sobie myślała ? Masz 16 lat, a nie 58, jak ja ! Właśnie, niedługo masz urodzin, mała. Pojawię się w Hogwarcie osobiście, z prezentem dla ciebie. Tak dawno się nie widziałyśmy. Tęsknię za tobą.

A więc tak. Pierwsza sprawa. B.L. Radziłabym ci tak: nie rób nic. Naprawdę. Rozumiem, że Eliliot to twoja przyjaciółka i zależy ci na niej, ale to nie twoja sprawa. Poczekaj na rozwój wydarzeń, lecz pod żadnym pozorem nie mów Eli o tej sprawie. Zaczęłaby bezsensownie panikować, jak ty. Nie może tak być, to nic nikomu dobrego nie przyniesie. Na twoim miejscu poszłabym też do dyrektora, jeśli obawiasz się o bezpieczeństwo El. Wiem, że mówię jak stara babcia (którą doprawdy już jestem, latka mijają), ale tym razem czuję, iż mam rację. Uwierz.

Druga sprawa: chłopak. Aj,aj,aj... Tu ci chyba nie pomogę. Nie jestem z tego wieku (czytaj: stulecia) i nie wiem, jak teraz się to załatwia. Napiszę, co bym ja zrobiła: zakasała spódnicę, znalazła innego oraz pokazała, co stracił. Przecież on cię zdradził, co znaczy, że czegoś mu brakowało. To niedopuszczalne. Ma jedną, to ma. Mówisz, że cię próbuje odzyskać. Hmm... Ma facet jaja. Zależy mu. Jednak od razu do niego nie wracaj, poszukaj czegoś innego, a nuż się zakochasz. Gadasz teraz z jakimś Seamusem. Może on ? Gentleman, idealny. Spróbuj !

Trzecia sprawa. Nowa przyjaciółka. Hermiona, czy tak ? Skoro tyle lat byłyście do siebie wrogo nastawione, to od razu przez zamek za rączkę chodzić nie będziecie. Jednak powtórzę się: spróbuj. Może się uda, a jeśli tak – przyjaźń na całe życie. Zazdroszczę ci, tyle masz przyjaciółek.

Niedługo się spotkamy – 5 stycznia.



Kocham cię, ślicznotko !



Ciocia Vicki



-Też cię kocham, ciociu – szepnęła Cho, składając list.



~



-Chyba się zastosuję do rad cioci. Ona chyba wie lepiej. Po prostu jestem jeszcze za młoda, żeby sobie tyle dokładać. Po prostu zluzuję, spróbuję poznać bliżej Seamusa i Hermi. Bułka z masłem. - myślała Chang, biegnąc w kierunku biblioteki. Po przeczytaniu listu nie mogła znaleźć Eliliot, więc uznała, że jest zresztą dziewczyn w bibliotece. Jednak kiedy tam wpadła, o mało co nie potrącając pani Pince, nie było ich. Przetrząsnęła każdy cal szkoły, ale po dziewczynach ani śladu. Zawiedziona i nieco smutna Chochi postanowiła udać się na błonia, aby popatrzeć, jak inni rzucają się śnieżkami. Ubrała się ciepło i wyszła.

Tym razem grała drużyna: Hermiona Granger, Ron Weasley, Seamus Finnigan kontra Ginny Weasley, Dean Thomas i... Harry. Krukonka powstrzymała się od ucieczki. Podeszła, powitała się z Seamem i Mioną, po czym chciała odejść, gdy Gryfonka zawołała:

-Hej, Cho ! Może chciałabyś do nas dołączyć ?

Chang zawahała się. Jednak po chwili namysłu... co jej szkodzi ?

-Jasne. Mogę być z wami w drużynie ?

-Oczywiście – odparł Ron, świdrując ją wzrokiem.

Zniesmaczona Chochi podniosła śnieżkę i zaczęła się zabawa. Celowała głównie w Ginny, czasem Harry'ego, rzadziej w pozostałych. Było naprawdę fajnie. Hermi chichotała, Seamus od czasu do czasu chronił Cho przed śnieżkami. Tylko Potter patrzył na nią tak, że czuła się nieswojo.

W pewnym momencie Chochi dostała wielkim kawałem ciężkiego lodu prosto w policzek. Zachwiała się i byłaby upadła, gdyby nie Finnigan. Dziewczyna odzyskała równowagę i zaczęła pluć krwią na białe podłoże. Obydwie drużyny skupiły się wokół niej.

-No dobra, przyznajcie się, kto rzucił tą śnieżką ? - Mionka groźnie popatrzyła na wszystkich.

-Ja ! - odparła Ginny.

Zapadła chwila ciszy.

-Chyba powinnaś ją przeprosić ! - napadł na nią Seamus.

-Daj jej spokój, przecież nie zrobiła tego specjalnie. Nie mieszaj się w nieswoje sprawy, Finnigan. - odparł Harry.

W tym momencie Cho wyprostowała się i spojrzała na Harry'ego z nienawiścią. Jej usta były niesamowicie czerwone, a spomiędzy warg płynęła purpurowa strużka.

-Nie odzywaj się... Potter. Bo jeszcze cię główka rozboli – zakpiła.

Zapadła wręcz grobowa cisza. Spojrzenia wszystkich śmigały od Krukonki do Gryfona. W końcu odezwała się Hermiona:

-Seamus, chodź ze mną i Cho do skrzydła szpitalnego.

Obydwoje posłusznie podreptali za Hermi. W pewnym momencie, kiedy już wchodzili po schodach do zamku, Seam złapał Chochi za rękę. Miał taką ciepłą, delikatną, a zarazem silną dłoń... Chang ścisnęła ją porozumiewawczo, a chłopak spojrzał na nią rozbawionym wzrokiem. Po kilku minutach stali już przed tak zanymi dziewczynie wrotami. Weszli do środka. Pani Pomfrey zaczęła krzątać się wokół Cho, a Gryfoni stanęli w kącie.

W końcu Cho wyglądała tak jak przed bitwą. Szczęśliwa trójka wyszła stamtąd i podążyła na drugie śniadanie.



~



Chang czekała na swoje przyjaciółki, jednak te się nie pojawiły. Dziewczyna wzruszyła ramionami i zaczęła jeść samotnie, jednak kiedy tylko wypiła ostatnią kropelkę ze swojego pucharu, już stała przy niej Mionka.

-Cho, mam do ciebie pytanie. Czy chciałabyś iść ze mną do Hagrida na herbatkę ?

-Do Rubeusa Hagrida ?

-Tak.

-Hmm, czemu nie ?

Podniosła się z miejsca i razem z Hermioną podążyła do chatki gajowego.

Zapukały. Rozległo się potężne szczekanie psa. W końcu drzwi uchyliły się, a one weszły do środka.

-Spokój, Kieł. - burknął Hagrid, kiedy zamknął za nimi drzwi – A ty kto ?

-Dzień dobry, jestem Cho Chang, miło poznać.

-Dla kogo dobry, dla tego dobry... Mów mi Hagrid. Siadajcie se dziewczyny, może herbatki ?

-Poprosimy.

Hagrid wyjął dwie wielkie kubki i postawił je przed nimi. Chang spojrzała na Hermionę unosząc brwi, ale ta tylko pokręciła głową ze śmiechem. Hagrid nalał im herbatki do kubków, po czym postawił na stole talerz z wielkimi jak pięści ciastkami. Cho już miała wyciągnąć rękę po jedno, ale Hermi kopnęła ją pod stołem ostrzegawczo. Speszona Krukonka zniżyła się na wielkim krześle, a Hagrid zapytał:

-Noo... Co was do mnie sprowadza ?

-Chciałyśmy tylko pogadać. Widzisz... - Miona zawahała się – Cho jest tą dziewczyną, o której ci opowiadałam, byłą Harry'ego...

-Zaraz, zaraz ! To ciebie on zdradził ?! - zagrzmiał Hagrid, a Cho pokiwała głową – Co za łajdak ! Przykro mi, naprawdę go nie rozumiem.

-Nie ma sprawy. - odparła Chochi.

Atmosfera od razu zrobiła się luźniejsza. Jeszcze trochę pogawędzili o niczym, a kiedy zaczęło robić się ciemno, dziewczęta wyszły z chatki i całe roześmiane pobiegły do zamku.



~



Cho stanęła w drzwiach swojego dormitorium. Zobaczyła wszystkie swoje przyjaciółki, siedzące na łóżkach i grające w eksplodującego durnia. Kiedy one także na nią spojrzały, zapadła cisza. Jakby nic się nie stało, Chochi podeszła do swojego łóżka i usiadła na nim, zdejmując buty. Nie patrząc na nie, zapytała:

-Gdzie dzisiaj byłyście ?

-Włóczyłyśmy się po zamku – odpowiedziała wymijająco Van – Ale...

-Widziałyśmy cię. Z Granger... - przerwała jej Eliliot, świdrując Chang spojrzeniem.

-No i ?

-Od kiedy to przyjaźnisz się tak z tą... mądralińską ?

-Nie nazywaj jej tak... Was nie było, miałyście mnie gdzieś, tylko ona zaproponowała mi bitwę na śnieżki, byłyśmy u Hagrida...

-U gajowego ? I co, była bibka z tym brodatym głupkiem ? - zaśmiała się Domi, a inne dziewczyny jej zawtórowały. Tylko nie Eli.

-Zmieniasz się. Na gorsze... - stwierdziła, nadal nie odrywając wzroku od czarnowłosej.

-Nie ! Dopiero teraz zorientowałam się, iż jesteście takie puste ! - wrzasnęła.

-Dziewczyny... Nie kłóćcie się... Przepraszam, nie chciałam... Ja... nie chcę, żebyście się pogniewały na siebie... - pisnęła Domenica.

-Za późno ! - krzyknęła El.

-Dobrze ! - odpyskowała Chochi, zasuwając kotary wokół swojego łóżka.

Przebrała się szybko i padła na łoże. Przed zaśnięciem dużo myślała, wsłuchując się w drżące oddechy Domi. Stwierdziła, że te jej ,,przyjaciółki” są jej zupełnie obce.



Cho obudziła się około 3 w nocy i gwałtownie usiadła na łóżku. Ktoś płakał. Wyczołgała się z pościeli, a potem nasłuchiwała. To była chyba Domenica. Pobiegła na paluszkach do jej łóżka. Wślizgnęła się koło niej i przytuliła jej wstrząsane dreszczami plecy.

-Cii... Domi...

-Cho... ob... obie... obiecaj mi, że... że... że nie będziesz się na mnie gnie... gniewać... Ja... ja... ja nie ch... chciałam ! - zaszlochała Domenica.

-Nie gniewam się, kochanie, ale sądzę, iż tylko ty tego żałujesz...

Ciemnooka poczekała aż przyjaciółka zaśnie, a potem przeszła do swojego posłania i zasnęła.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Heeej :) Nareszcie jest - IX rozdział. Jubileuszowy, X rozdział będzie... późno, ale przed wakacjami.
Pozdrawiam :)

1 komentarz:

  1. Nareszcie napisałaś ten rozdział :D
    Co? Późno? Nie rób mi tego! Ale oby to było przed wakacjami ^_^
    List od ciotki Vicki: długi i bardzo sensowny ;)
    A już myślałam, że między Harrym i Cho będzie wszystko dobrze, jednak... myliłam się.
    Hmm... Hermiona mnie zaciekawiła. To bardzo miłe z jej strony, że chce się z Chochi bliżej poznać :)
    Ale Ginny chyba niechcąco trafiła z Cho tą śnieżką. Prawda?
    Ulala ^^ Iskrzy się między Cho a Seamusem ;D
    Przy końcu zrobiło mi się szkoda Domenice. Żałowała tego.
    OK... ja już niestety muszę kończyć, a bym ci napisała jeszcze wiele plusów, co mi się w tym rozdziale podoba.
    Pozdrawiam i wenki ;**

    OdpowiedzUsuń