wtorek, 23 lipca 2013

Rozdział XI


[-IDĘ POWIEDZIEĆ POTTEROWI, ŻE GO KOCHAAM !!! - wrzasnęła Krukonka.

-CO ?!]

Cho biegła korytarzami, jakby ją smok gonił. W końcu wybiegła przez drzwi wejściowe i popędziła błoniami. Wytężyła wzrok i ujrzała wszystkich zawodników Gryffindoru, latających w powietrzu. Nagle wszyscy wylądowali i ruszyli do szatni tylko jedna osoba została na miotle. Domyśliła się, że to był Harry. Tylko nie miała się jak do niego dostać. Zastanowiła się głęboko. Kiedy już wpadła na pomysł, zatrzymała się gwałtownie, wyciągnęła różdżkę, skierowała ją ku górze i wyszeptała zaklęcie:

-Accio Kometa dwa sześćdziesiąt...

Rozejrzała się uważnie. Po chwili zobaczyła miotłę, szybującą do niej. Złapała ją w powietrzu i przecięła niebo, lecąc w żółwim tempie ku czerwonej plamce koło okrągłej tyczki. W końcu dotarła. Harry odwrócony był do niej plecami. Wpadła na pewien pomysł. Cichutko podleciała bardzo blisko niego i powiedziała głośno:

-Przeszkadzam ?

Potter wzdrygnął się i błyskawicznie odwrócił. Spojrzał na nią zszokowany.

-Nie, skąd... Czy... czy... czy coś się stało ? - zapytał, nadal zdziwiony.

Chang odetchnęła głęboko. Robiło się coraz zimniej. Jej oddech zamieniał się w powietrzu w parę. W końcu przemówiła:

-Czy nadal ci na mnie zależy ?

-Tak. - odparł bez wahania.

-Wybaczam ci... - spojrzała w jego zielone oczy.

Chłopak nie powiedział nic, tylko skinął ku dole, aby wylądowali. Gdy ich stopy dotknęły ziemi, Harry mocno przytulił towarzyszkę. Chochi wdychała jego zapach, opierając głowę na jego plecach. Łzy ciekły ciurkiem po jej policzkach, spadając na czerwoną szatę Pottera.

-Wszystko w porządku ? - zapytał czule.

-Tak – odparła cicho.

Delikatnie odciągnął ją od siebie na odległość ramion i spojrzał na nią poważnie.

-Kocham cię. - stwierdził.

Dziewczyna także spojrzała na niego i przywołała na twarz lekki uśmiech.

-Ja ciebie też.



~



Harry i Cho siedzieli na błoniach, napawając się powoli topniejącym śniegiem. Dziewczyna wtulała się ufnie w Pottera, ten natomiast obejmował jej plecy ramieniem. Czuli się jak w niebie. Chłopak nadal nie mógł uwierzyć w to, że mu wybaczyła. Jednak dziwiło go coś jeszcze. Nie mógł zrozumieć, skąd tak nagła zmiana zdania. Chochi milczała w tej sprawie, więc nie naciskał. Nagle w oddali zamajaczyła czyjaś sylwetka. Szedł jakiś chłopak, obwiązany szalem Gryffindoru. Nie rozpoznali go dopóki nie podszedł bliżej...

-Seamus... - wykrztusiła Cho.

Seam nie patrzył jej w oczy. Unikając wzroku ciemnookiej, powiedział cicho:

- Profesor McGonagall cię wzywa, Potter. Chodzi jej chyba o Rona.

-Co się stało ? - zapytał Harry, wyginając gniewnie usta.

-Och, to chyba nic takiego. Był u Hagrida, coś mu paskudnie rozcięło nogę.

Czarnowłosy pokiwał głową i ruszył biegiem do zamku. Chang siedziała na ziemi, wstydliwie spuszczając głowę. Seamus nie odszedł, stał przy niej, kopiąc but kamykiem. W końcu Chochi wybąkała nieśmiało:

-Seam... Jak ci idzie ? To znaczy... Co u ciebie ?

Seamus wykrzywił usta w okropnej karykaturze uśmiechu.

-Całkiem nieźle, zważywszy na to, iż godzinę temu najważniejsza dla mnie dziewczyna boleśnie złamała mi serce.

-Seam... - zaczęła, ale chłopak jej przerwał.

-Nie potrzebuję twoich wyjaśnień. Rozumiem, serce, nie sługa... - zaśmiał się gorzko – Mógłbym to samo powiedzieć o sobie.

Nagle w jego oczach zabłysła taka tęsknota, takie pragnienie miłości i ból, że Cho zaschło w gardle i nie mogła się ruszyć. Chciała go jakoś pocieszyć, jednak wiedziała, iż nie może. Finnigan chyba błędnie odczytał jej milczenie i błagalne spojrzenie, bo nachylił się ku niej i szepnął:

-Chochi, jesteśmy sobie przeznaczeni....

Kiedy już tylko milimetry dzieliły go od jej ust, Cho odsunęła się gwałtownie.

-Ja, nie mogę... Harry...

-Rozumiem. Harry. - znów zaśmiał się gorzko, po czym odwrócił na pięcie i zniknął w padającym śniegu.

Chang skuliła się pod drzewem, pragnąc, aby coś ją okryło przed tym całym smutkiem. Pragnęła, aby zjawił się ktoś, kto pomoże jej jak patronus. Napełni uczuciem energii i nadziei na lepsze jutro. Nagle zauważyła jakąś osobę, stojącą w bramie. Nie wiedziała kto to, ale kiedy spojrzała na twarz tej osoby, wiedziała, że jej życzenie się spełniło.

Jej życie nagle rozbłysło.

Kimmy.



~



Kimiko Persival, mała czarownica, kuzynka Cho od strony mamy. Miała może z 3 latka. Praktycznie wychowała ją Chochi. Ciągle była pod jej opieką, przez ten czas bardzo się pokochały. Mała Kimmy nie mogła przeżyć jednego dnia bez Chang, a i ona tak samo. Jednak rok temu musiała wyjechać razem z ciocią czarnowłosej – Eldorą. W tamtym czasie Cho nie mogła znaleźć niczego szczęśliwego, wszystko przypominało jej Kim. A teraz ona zjawia się tu nagle bez zapowiedzi, idzie przez błonia razem ze swoją mamą. Chyba nie zauważyli Chang. Dziewczyna podbiegła do nich cicho, pewna, iż śni. Jednak to była rzeczywistość. Szła niedaleko nich, nie mogąc się napatrzeć na lśniące, czarne włosy dziewczynki i jej mądre, ciemne oczka. Wyglądała zupełnie jak ona. Przybliżyła się jeszcze bardziej, po czym zawołała:

-Kimmy !

Kimiko zaczęła się rozglądać. Nagle spojrzała prosto na Cho. Wyglądała, jakby ją zamurowało. Zaczęła biec w jej stronę, a ciemna pelerynką, powiewała za nią zamaszyście. Rzuciła się w ramiona Chochi.

-Cio, Cio, Cio... - powtarzała, zalewając się łzami.

Cho tuliła ją mocno do siebie, czując, jak jej serce rozpływa się pod wpływem tej małej istotki. Kiedy Kimiko ją puściła, Cho podbiegła do Eldory.

-Co tutaj robicie ? Dlaczego przyjechałyście ? - pytała.

-Wróciłyśmy na stałe, jednak Kimmy nie chciała czekać do wakacji, aż cię zobaczy, więc przyjechałyśmy. Mieszkamy w Hogsmeade.

-Wspaniale ! - zawołała Chang – Jutro się tam wybieram. Mogłabym oprowadzić Kim ?

-Oczywiście.

Cho uścisnęła ciocię. Po pewnym czasie Eldora stwierdziła:

-Musimy już iść.

Kimiko uczepiła się nogi Cho i nie chciała jej puścić. W końcu ciocia zabrała płaczącą Kimmy do gospody, a Chang została sama. Jednak wiedziała już, że jej życie się rozjaśniło.



~



-Nie zgadniesz kto przyjechał ! - krzyknęła Cho na widok Harry'ego.

Przez godzinę czekała na niego na dworze, jednak kiedy zmarzła, udała się do skrzydła szpitalnego. Na ławce przed drzwiami siedział Harry, dziwnie pochylony. Uznała, że po prostu jest zmęczony. Jednak kiedy podeszła bliżej, ujrzała jego zmartwioną twarz.

-Coś się stało ? - zapytała.

Potter nie odpowiedział, tylko ukrył twarz w dłoniach. Chang myślała, że już się nie odezwie, więc usiadła obok niego. Bardzo się zdziwiła, kiedy po chwili wymamrotał:

-Ron czuje się coraz gorzej... Pani Pomfrey nie może usunąć jadu z jego nogi.

Mimo iż Chochi nie przepadała za Weasleyem, zaczęła mu współczuć.

-Czy on... wie ? - spytała z troską.

-Tak. Jednak nie daje po sobie poznać, że się przejął. Dlatego widać, że bardzo go to boli. Pomfrey powiedziała, że... że... że może stracić nogę – wydusił z siebie.

-Och...

Cho chwyciła Harry'ego za rękę, ukrywając jego dłoń w swoich. Chłopak westchnął i powoli ją objął. Oparła czoło na jego szorstkim podbródku, wdychając zapach Pottera. Mimo że sytuacja była poważna, rozkoszowała się chwilą tylko we dwoje.

-No to... Kogo dzisiaj spotkałaś ? - Harry przerwał milczenie.

-Moją kuzynkę, Kimiko... I jej mamę, moją ciocię. Przyjechały tutaj, mieszkają w Hogsmeade, jutro będę oprowadzać Kimmy po wiosce.

-Myślałem, że jutro wybierzemy się razem – Harry zmarszczył brwi.

-Przykro mi, umówiłam się już.

Potter spojrzał na nią z wściekłością, ale nic nie powiedział, tylko zabrał rękę z jej ramienia i odsunął ją od siebie. Odwrócił się plecami do Chochi i wymamrotał:

-Pójdę zajrzeć do Rona. Do zobaczenia.

Wszedł do pomieszczenia i zostawił ją na korytarzu samą.



~

Cho nie była pewna, co miałaby zrobić w sprawie Harry'ego, jednak za bardzo cieszyła się myślą o spotkaniu z Kimmy, że nie zaprzątała sobie tym głowy. Uznała, że to taki męski foch i na pewno mu przejdzie. Chyba.

Był późny wieczór, kiedy Chochi wreszcie zasnęła. Cały czas myślała o Potterze. Czy go uraziła ? Ale czym ? Przecież miała prawo mieć własne życie i rodzinę. Nie należała wyłącznie do niego. Jednak wiedziała, że mimo to, nie opuści go. Za bardzo kochała tego zazdrosnego chłopaka.

Rano obudziła się bardzo późno. W pośpiechu wciągała na siebie rzeczy. Uczesała niedbale włosy, pędząc co sił w kierunku drzwi wejściowych. Już stała tam kolejka uczniów. Po chwili wyszli z zamku, przechodząc przez błonia. Kiedy w końcu Cho znalazła się w Hogsmeade, zdała sobie sprawę, że nie jadła śniadania. Jednak szła dalej. Kiedy dotarła do gospody, zobaczyła Kimmy czekającą na nią przed wejściem. Mała ubrana była w puchową, zieloną kurteczkę, białe kozaczki, czarne legginsy i białą czapkę przypominającą te, które nosiła w Japonii. Dziewczynka podbiegła do Chang, ściskając mocno jej szyję. Ciocia tylko się uśmiechnęła, pomachała im na pożegnanie i weszła do gospody.

-To gdzie idziemy najpierw ? - spytała Kim z błyskiem w oczach.

Chochi zaśmiała się i pociągnęła dziewczynkę za sobą. Odwiedziły pocztę, sklep Zonka, widziały (oczywiście z daleka) Wrzeszczącą Chatę, Herbaciarnię. Kiedy dotarły do Miodowego Królestwa, Cho kupiła dwie duże czekolady. Jedną spałaszowały na miejscu. Kimiko bolały już nogi, więc czarnowłosa prawie zaniosła ją do Trzech Mioteł. Usiadły przy stoliku. W środku było pełno gości. Cho wypatrzyła Seamusa i pomachała mu życzliwie. Chłopak uśmiechnął się zaczął przepychać się w ich kierunku. Po chwili usiadł na ławce obok Kimmy. Spojrzał na nią wesoło i zapytał:

-A kim jest ta śliczna panienka ?

Kim zaśmiała się i wyciągnęła w jego kierunku rączkę. Potrząsnęła żywiołowo jego dłonią i stwierdziła poważnym tonem:

-Drogi panie, ja nazywam się Kimiko Persival i mam 3 lata i 2 miesiące.

-Ooo, ale jesteś stara – Seam roześmiał się głośno.

Widać było, że się polubili. Cho patrzyła na ich przekomarzania z lekkim uśmiechem na ustach. Nagle zobaczyła Harry'ego, który przeciskał się przez tłum ku nim. Usiadł obok Chang, jak gdyby nigdy nic. Spojrzał na Kim i pytająco uniósł brew. Dziewczynka zaczęła wiercić się pod jego spojrzeniem. Chochi szybko przedstawiła ich sobie. Potter nie poświęcił jej zbyt wiele uwagi, od razu odwrócił się do czarnowłosej.

-Skończyłyście już zwiedzanie ? - spytał.

-Tak, zaraz odprowadzę Kimmy do domu. - odparła.

Kimiko zaczęła protestować, jednak Cho uciszyła ją jednym spojrzeniem.

-Może spotkamy się później w Miodowym Królestwie ? Ty odprowadzisz swoją kuzynkę, a ja w tym czasie muszę spotkać się z Tonks. Wiesz... - Wybraniec ściszył głos – Podobno widziano Bellatrix niedaleko. Właśnie Zakon zajmuje się tą sprawą.

Chang zamurowało. W swojej euforii zapomniała o niebezpieczeństwie ciążącym nad Eliliot. Mimo iż się pokłóciły, El nadal była jej przyjaciółką.

Pokiwała głową.

Pomogła ubrać się Kim i już po chwili wyszły na dwór, czując lodowaty śnieg na twarzy. Mała odwróciła się, aby ująć Seamusa za szyję.

-Obiecaj, że mnie odwiedzisz... - pisnęła.

-Przysięgam ! - zaśmiał się.

Cho pociągnęła Kimmy w drugą stronę. Chciała jak najszybciej odprowadzić ją do mamy, a by dowiedzieć się czegoś więcej od Tonks. Chang stwierdziła, że musi wytłumaczyć małej Kim, dlaczego przez jakiś czas nie będzie jej odwiedzać. Wtedy będzie bezpieczna. Weszła razem z nią w ślepą uliczkę, pogrążoną w mroku. Uklękła przy niej i zaczęła mówić:

-Kimiko... Nie będę teraz cię odwiedzać...

-Dlaczego ? - dziewczynce zaszkliły się oczy.

-Po prostu... Tak będzie lepiej. Musisz mi zaufać. To nie są sprawy dla ciebie. Kiedyś ci powiem. Obiecuję.

Kim pokiwała głową i mocno przytuliła się do swojej kuzynki.

-Kocham cię... - szepnęła wzruszona Cho.

-Ja ciebie też... - odparła, również szeptem, Kimmy.

Nagle coś poruszyło się w samym rogu uliczki. Dziewczyny zamarły, nasłuchując. Po chwili z cienia wyłoniła się jakaś osoba. Chang wstrzymała oddech. Poznała ją.

-Co za wzruszająca scena ! - zaśmiała się Bellatrix Lestrange.


--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Hej :) Przepraszam, że znowu tak długo nie było, ale brak weny. Ale skończyłam. Co myślicie ?

piątek, 19 lipca 2013

Zwiastun bloga

Witajcie :)
Dla mojego bloga został przygotowany zwiastun. Zrobiła go Kaja Malfoy, adminka stronki http://zwiastuno-mania.blogspot.com/ . Bardzo jej dziękuję <33



Podoba wam się zwiastun ? Co o nim myślicie ?

sobota, 6 lipca 2013

Rozdział X


[Ciemnooka poczekała aż przyjaciółka zaśnie, a potem przeszła do swojego posłania i zasnęła.]



Cho obudziła się z przeświadczeniem, że o czymś zapomniała, jednak uznała, iż to absurd. Nie warto było zaprzątać sobie głowy bzdurami, bo w końcu nadszedł ten ważny dzień – 5 stycznia. Jej urodziny. Nie spodziewała się wielu prezentów, zwłaszcza po kłótni z przyjaciółkami. Miała rację. W nogach jej łóżka stała malutka kupka podarunków. Chang zaczęła przeglądać paczuszki. Orzechowe ciasteczka od mamy, złoty scyzoryk od taty oraz słodka czapka od Domi. Tylko tyle. Smutna Krukonka ubrała się w pośpiechu i wyszła z pustego już dormitorium.

Dziewczyna pobiegła na śniadanie. Kiedy grzebała widelcem w zaschłej jajecznicy, podeszła do niej Hermiona Granger.

-Wszystkiego najlepszego ! - zawołała.

-Skąd wiedziałaś...?

-Od Domenici Atrossi. Mam dla ciebie coś fajnego... książkę !

-Och... Su... super... - bąknęła speszona Cho.

Hermi podała jej księgę. Jej tytuł brzmiał „Kwiaty dla czarnowłosej”.

-Coś dla mnie – uśmiechnęła się.

-No raczej – krzyknęła Gryfonka i usiadła koło niej.

Przez chwilę patrzyły na siebie rozradowane. Nagle dołączył do nich kolejny gość – Seamus.

-Najlepszego ! - krzyknął i wyciągnął zza pleców... gitarę przewiązaną złotą wstążką.

-To dla mnie ?!

-A dla kogo...? Należy ci się, słyszałem, że grasz przepięknie.

-Dziękuję, dziękuję, dziękuję ! Jesteś taki słodki !

Cho rzuciła się chłopakowi na szyję, a ten przycisnął ją do siebie. Hermiona wytrzeszczyła oczy. Po chwili Chang uświadomiła sobie co robi i odsunęła się od Seama. Speszona, uśmiechnęła się do niego słodko. Wtem usłyszeli szorstki głos:

-No, no, no... Seamus Finnigan, kolejna zdobycz Cho Chang...

Cała trójka podniosła głowy i ujrzeli Harry'ego, Rona oraz Ginny.

-Odwal się, Weasley... - warknął Seam.

-Masz coś do niego ?! - natarł na niego Potter.

-Stop ! - wrzasnęła Cho, a wszyscy na nią spojrzeli – Przestańcie się przeze mnie kłócić ! Niedawno byliście przyjaciółmi. Spójrzcie, co się z wami stało ! Nawet Hermiona odeszła z tego zazdrosnego kręgu. A ty, Harry... Mógłbyś przestać szydzić ze mnie ?! Przypominam, iż ty mnie zdradziłeś i to z tą wiewiórką, która teraz wisi na twoim łokciu ! Co ja mam zrobić, żeby się od ciebie uwolnić ? Przecież...

Nie dokończyła, bo Wybraniec wpił się w jej usta przyciskając do ściany. Poczuła jego smak, ten niezwykły, ciepły oddech. Znów przepełniło ją poczucie bezpieczeństwa, którego już nie znała. Po prostu zaparło jej dech w piersiach. Znów zaczęła wierzyć, że kocha Pottera.

Tę chwilę zepsuł Seamus, który odciągnął od niej czarnowłosego i przyłożył mu różdżkę do gardła. Wściekły niebieskooki ciężko oddychał.

-Nie dotykaj jej, szmaciarzu... Nie tymi brudnymi łapami... - wycharczał.

-Przestań, Seam. - poprosiła Chang.

Chłopak spojrzał na nią wściekły, ale puścił Gryfona, a ten ruszył z przyjaciółmi do wyjścia, nawet się nie oglądając.

-Przepraszam, ale kiedy to zobaczyłem... - Seamus schował twarz w dłoniach.

-Nie przejmuj się... Ja muszę lecieć na lekcje, na razie. - Krukonka zostawiła Seama oraz Hermionę i poszła na lekcje.



~



Cho nie mogła się skupić. Na zielarstwie wszystko mieszało jej się w głowie, kilka razy została ugryziona, na transmutacji zamiast zamienić sowę w poduszkę, zamieniła ją w koszulkę z piórami przy dekolcie, a na zaklęciach tak się zamachnęła różdżką, że trafiła Domi prosto w oko. Tylko ona jedna z nią rozmawiała, więc Chang miała szczęście, iż Domenica potraktowała ten zamach jako żart.

Podczas ostatniej lekcji Krukonka przeżywała lekkie załamanie nerwowe. Snape chyba zauważył w jakim jest stanie, więc jeszcze bardziej się na nią uwziął.

-Droga panno, przypominam, iż problemy uczuciowe nie mogą odbijać się na lekcjach. Ta twoja gorycz, Chang, przelała się chyba do eliksiru, który miał być przeźroczysty, a przypomina BUDYŃ ŚMIETANKOWY – syczał, mieszając drewnianą łyżką w jej kotle.

Dziewczyna zacisnęła usta, starając się nie wybuchnąć płaczem. Wiedziała, że nie może dać temu staremu głupcowi satysfakcji.

-Przepraszam, chciałam zrobić szampon, przydałby się panu na włosy... Ale to chyba też podziała, przynajmniej można będzie stać przy panu bezpiecznie, nie narażając się na pomoczenie... - wypaliła, patrząc mu w oczy.

Klasa wstrzymała oddech, a Severus pobladł.

-Za mną... Chang... Do dyrektora... JUŻ !

Wściekli nauczyciel i uczennica poszli do gabinetu Dumbledore'a. Kiedy do niego weszli, Cho doznała szoku. Pierwszy raz tam była, jednak Harry opowiadał jej o nim. Spojrzała na klatkę w samym rogu.

-To musi być Fawkes... Wspaniały... - pomyślała, spoglądając na feniksa.

W tym czasie Snape wyjaśnił panu dyrektorowi o co chodzi. Kiedy skończył, siwowłosy wyprosił go z gabinetu.

Zarumieniona Krukonka stała ciągle w tym samym miejscu, wijąc się pod świdrującym ją wzrokiem dyrektora.

-A więc... - zaczął Dumbledore – Co się z tobą dzieje ? Pamiętam cię, Cho, jako bardzo mądrą i spokojną dziewczynę. Jak mogłaś tak narazić się profesorowi Snape'owi ? Dobrze wiesz, iż Severus nie należy do tolerancyjnych i łatwo wybaczających ludzi.

-Przepraszam, dyrektorze... Ja... ja... Ja jestem ostatnio bardzo zmęczona i nieprzytomna. Po prostu mi się wyrwało.

-Dobrze. Nie będę cię karał, ale masz iść do profesora Snape'a i go przeprosić. Zrozumiałaś ?

Cho pokiwała głową i wyszła z gabinetu.



~

Czarnowłosa stała przed Severusem ze spuszczoną głową. Profesor nadal był wściekły, patrzył na nią rozjuszonym wzrokiem.

-Co mi z twoich przeprosin ? Myślisz, że zapomnę o wszystkim ? O tym upokorzeniu ? Nie myśl sobie, moja panno. Jednak będę miłosierny. Nie dam ci szlabanu. Ale... Jeszcze jeden wybryk, a będziesz miała przechlapane – wysyczał.

Chang tylko spojrzała na niego.

-Na co czekasz ?! Idź ! - krzyknął Snape.

Krukonka odwróciła się na pięcie i wybiegła z pomieszczenia. Pędziła korytarzami w kierunku pokoju wspólnego Ravenclawu. Nagle przebiegła przez... Szarą Damę. Poczuła tak lodowate zimno, że się przewróciła. Helena odwróciła się i spojrzała na dziewczynę.

-Cho Chang ? – spytała melodyjnym głosem.

-Tak, to ja.

-Przybyła do ciebie twa ciotka. Czeka w gabinecie profesora Flitwicka.

-Dzie... Dzię... Dziękuję... - wyjąkała zdziwiona czarnowłosa.

Duch odszedł, a Cho popędziła w przeciwnym kierunku. Bardzo cieszyła się na spotkanie z ciocią Vicki. Wreszcie zdyszana i rozczochrana, stanęła przed ciotką. Flitwick, cały w uśmiechach, wyszedł z gabinetu, a Krukonka rzuciła się na Puchonkę, ściskając mocno jej szyję.

-Och, ciociu... Tak za tobą tęskniłam...

-Ja za tobą też, mała. Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin. Mam dla ciebie specjalny prezent. Przybył prosto z Włoch...

-Co to takiego ? - zdziwiona Cho uniosła brwi.

Ciotka tylko uśmiechnęła się i sięgnęła ręką po koszyk, który leżał koło biurka profesora. Chochi zauważyła, że coś pod kocykiem okrywającym kosz się ruszało. Vicki uniosła koc w biało-różową kratę, a spod niego wyjrzał... kotek. A właściwie mordka całkiem białego kotka. Miał długie, piękne wąsy, malutki i różowiutki nosek oraz duże oczy o barwie miodu. Kot wysunął z koszyka jedną łapkę, sprawdzając teren. Po chwili również druga łapka wylądowała na podłodze, a zwierzak wyszedł cały z kosza. Cho mogła podziwiać jego srebrzystą sierść, połyskującą w świetle poranka, poruszającą się na lekkim wietrze jak kłosy zboża. Nieświadomie schyliła się i dotknęła ręką puszystego ogona kiciusia. On sam spojrzał na nią, po czym skoczył ku jej wyciągniętej dłoni i począł łasić się do niej.

-Jest piękny. Dla mnie ? - westchnęła urzeczona Cho.

-Tak, dla ciebie. Właściwie to nie jest on, tylko ona. Przyjaciółka z Włoch dała mi znać, że ma kotki do oddania, a ja się zgodziłam, więc zwierzak przypłynął do mnie promem. Linzi, moja przyjaciółka, napisała mi w liście, iż kotek to dziewczynka i reaguje tylko na dość dziwne imię: Fevanna. Ale Linz przyzwyczaiła ją także do zdrobnienia Fevi, więc nie masz się o co martwić.

-Fevanna... Brzmi magicznie... - szepnęła Chang, wpatrując się jak urzeczona w kotkę.

-Tak... Nawet dla nas, czarodziejów – zaśmiała się ciocia – Ma trzy miesiące.

-Ach, ciociu... Jak ja mam ci dziękować ?

-To drobiazg.

 
Przez dobrą godzinę dziewczęta rozmawiały, śmiały się, bawiły z Fevi. Cho prawie zapomniała o swych smutkach. Jednak kiedy nadszedł czas pożegnania z ciotką, znów powróciły jej lęki. Ciocia zapewniła ją, że wkrótce się spotkają, jednak chyba nawet ona sama w to nie wierzyła. Chang czuła, jak łamie się jej serce, kiedy patrzyła, jak Vicki odjeżdża powozem w kierunku Hogsmeade. Tak bardzo chciała jechać z nią. Mimo to, w końcu musiała stawić czoło swoim problemom. Odetchnęła i ruszyła w kierunku Wielkiej Sali. Liczyła na to, że zdoła odnaleźć Hermionę. Nie chciała być teraz sama, a Domi była pewnie z Van i Eli. A ich w szczególności nie chciała spotkać. Jednak kiedy weszła do sali, uczniowie kończyli już obiad, ale Gryfonki nie było. Jako że Chang nie była głodna, zaczęła zastanawiać się, gdzie mogłaby być Hermi. Sprawdziła w bibliotece, na mroźnych błoniach, lecz nie znalazła jej. Musiała być w pokoju wspólnym Gryffindoru. Miała ogólne pojęcie gdzie on się znajduje, toteż ruszyła w kierunku zachodniej wieży, na siódme piętro.

Kiedy zobaczyła portret Grubej Damy, wiedziała, iż jest u celu. Stanęła przed nim i popatrzyła zdezorientowana na kobietę.

-Hasło ? - zapytała grubym głosem.

-Eee...

Cho nie miała pojęcia, co powiedzieć. U nich trzeba było odpowiedzieć na pytanie, lecz Gryfoni tak nie mieli.

Pewnie długo stałaby przed portretem, lecz nagle odchylił się, a ze środka wyszedł... Seamus.

-Och, cześć. Czekasz na kogoś ? - uśmiechnął się.

-Hmm, czy mógłbyś zawołać Mionę ?

-Jasne.

Seam odwrócił się i wszedł z powrotem do pokoju. Po chwili wrócił.

-Zaraz przyjdzie, teraz czyta ogromną księgę. - zaśmiał się jeszcze bardziej.

Chochi także przywołała na twarz uśmiech.

-Dlaczego nie było cię na obiedzie ? - zapytał.

-Ciocia przyjechała mnie odwiedzić i wręczyć mi prezent urodzinowy.

-I co dostałaś ?

-Kotka. To znaczy, kotkę. Wabi się Fevanna, w skrócie Fevi. Jest cała biała.

-Wow, super. Gdzie teraz jest ?

-Siedzi w naszym pokoju wspólnym i pewnie się nudzi. Pomyślałam, że mogłabym zapoznać ją z Krzywołapem, kotem Hermi. Byłoby im raźniej.

-Super. Słuchaj, skoro już tu jesteśmy, chciałem o czymś pogadać... O nas.

Chang zmroziło. O czym on chciał jej powiedzieć ?

-O co ci chodzi ?

-Dobrze wiesz, że... podobasz mi się... I wiem, iż ja tobie też się podobam. Moglibyśmy spróbować... no wiesz... Być razem. Być parą.

-Och... - wykrztusiła Cho.

Seamus podszedł do niej i objął ją w pasie. Powoli przybliżał usta do jej ust, jednak w ostatniej chwili Chochi delikatnie go odsunęła.

-Seam... Jesteś naprawdę fajnym chłopakiem, każda dziewczyna pewnie chciałaby z tobą być, ale... ale... Ja teraz potrzebuję tylko przyjaciela. A nawet gdybym miała być z kimś, to byłby to ktoś wyjątkowy... A ty taki nie jesteś, bynajmniej dla mnie... Przykro mi ! - powiedziała łagodnie.

Seamus stał w miejscu, jakby go zamurowało, a Cho wyślizgnęła się z jego ramion. Patrzyła na niego delikatnie. Nagle coś ją tknęło.

-O Boże... - wyszeptała.

-Co się stało ?

-Zrozumiałam coś, co powinnam wiedzieć już dawno... Gdzie jest Harry ?

-Mają trening quidditcha, a co ?

W tym momencie dołączyła do nich Hermiona.

-Przepraszam, że tak późno... Coś się stało ? - zapytała, jednak Chochi puściła się już biegiem w kierunku schodów.

-IDĘ POWIEDZIEĆ POTTEROWI, ŻE GO KOCHAAM !!! - wrzasnęła Krukonka.

-CO ?!
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Hej :)
Przepraszam, rozdział miał być przed wakacjami, ale jakoś nie miałam weny. Ani czasu. Jubileusz, dopiero 10, ale zawsze coś. Pozdrawiam :)