wtorek, 20 sierpnia 2013

Rozdział XIV

Hej :D Kolejny, XIV rozdział przed Wami. Mam pewną radę. Kiedy będziecie czytać pożegnanie Cho z Seamusem, puśćcie sobie piosenkę ,,Under" Alex Hepburn. Naprawdę wzrusza :) Bynajmniej mnie.
 
 
 
[Pojęła, o co mu chodzi. Na jej twarzy pojawił się uśmiech. Przytuliła go mocno. Wiedziała, że będą razem. Pomimo wszystko.]



Cho stała przed lustrem w dormitorium, przyglądając się swemu odbiciu. Chciała wyglądać jak najlepiej, w końcu za chwilę miała pożegnać się z całą szkołą... i wrócić do domu. Nie mogła uwierzyć, jak szybko minęło to siedem lat. Jeszcze niedawno Tiara Przydziału, spoczywająca na jej małej główce, wywrzaskiwała ,,Ravenclaw!” nad jej uchem, a wszyscy Krukoni wiwatowali. Wspominała też moment, kiedy zobaczyła czarnowłosego chłopca, stojącego w kolejce do stołka. Przypatrywała się mu uważnie, dopóki nie spojrzał na nią i nie mrugnął tymi swoimi zielonymi oczami. Wtedy uśmiechnęła się do niego nieśmiało, a ten odwzajemnił uśmiech. Bezgłośnie wyszeptała ,,Powodzenia”, a ten kiwnął głową w podziękowaniu. Jakież było jej rozczarowanie, gdy trafił do Gryfonów... Dopiero później dowiedziała się, kto to był.

Harry James Potter.

Chłopiec, który przeżył.

Wybraniec.

Jej ukochany.

Odetchnęła i zmusiła się do szerokiego uśmiechu. Wyglądał sztucznie, jednak na nic więcej nie zdołała się zdobyć. Przygładziła jedną ręką niebieską sukienkę z koronki, sięgającą jej do kolan. Dostała ją od Harry'ego, specjalnie na tą okazję. Była prześliczna, zbyt piękna, aby żegnać się w niej z przyjaciółmi, znajomymi, wiedząc, że być może już nigdy się nie spotkacie. Ale tak było z Olivierem.

Olivier Pazzi pochodził z Włoch. Kiedy Chochi miała sześć lat, przyjechał wraz ze swoją matką do Axela, starego znajomego pani Pazzi. Oliv i Cho od razu się zaprzyjaźnili. Byli nierozłączni. Chłopiec miał blond włosy i czekoladowe oczy, w których można było zatonąć. Jego znakiem rozpoznawczym był łobuzerski uśmiech. Nigdy nie tracił humoru, dlatego zawsze potrafił rozśmieszyć swoją przyjaciółkę.

Niestety, wszystko, co dobre, przemija. Po jakimś czasie musieli wyjechać. Olivier przy pożegnaniu ujął drobną dłoń dziewczynki i pocałował ją. Obiecał, że przyjedzie.

Jednak lata mijały, a on nie przyjeżdżał. Od ojca dowiedziała się, że przeszedł ciężkie zapalenie płuc. Później nie mieli żadnego kontaktu z Pazzimi. Nawet nie wiedziała, czy jej dawny przyjaciel żyje.

Pojedyncza łza stoczyła się po policzku, jednak ta szybko ją otarła. Jeszcze będzie czas na płakanie.

Nagle do pokoju weszła Eli. Stanęła w drzwiach i uśmiechnęła się do Cho.

-Hej, mała. Wszyscy już na ciebie czekają, a ty sterczysz przed lustrem.

Chang już miała zaprzeczyć, kiedy Eliliot zaśmiała się i podeszła do niej. Stanęła koło niej i szepnęła, wpatrując się w odbicie:

-Ja wiem... Nie martw się. Jesteś silna i piękna. Zupełnie jak wzór.

-Nie jestem wzorem. Nie jestem silna ani piękna – westchnęła Cho – Jestem słaba. To wszystko mnie przerasta...

-Słuchaj... - El chwyciła ją za ramiona i przyciągnęła do siebie – Widzę tutaj nas obie. I myślę, że ta czarna będzie w przyszłości kimś wielkim. A ruda zostanie tylko jej dawną przyjaciółką ze szkoły, nikim więcej... Jesteśmy tacy mali, tyle jest ludzi na świecie. A ja wiem, że ty wyróżnisz się z tłumu. Będziesz ważna.

-Jest jedna osoba, która nigdy cię nie zapomni... - ciemnooka przytuliła ją do siebie.

Przez chwilę stały w milczeniu. Po chwili Eliliot powiedziała:

-Czas zejść na dół i się pożegnać...

Cho nie była w stanie nic wykrztusić, więc kiwnęła głową i razem poszły w kierunku Drzwi Wejściowych. Przed wrotami zgromadziło się już sporo uczniów, żegnających się z młodszymi kolegami i koleżankami. Prawdziwa rozpacz nastąpi na peronie, kiedy wszyscy z tego samego rocznika będą się opuszczać... może na zawsze.

Chang podbiegła do Seamusa. Spojrzała na niego i słowa ugrzęzły jej w gardle. On również był blady jak ściana. Wyciągnął rękę i delikatnie pogłaskał ją po policzku. Przytrzymała jego dłoń przy swojej skórze. Patrzyli sobie w oczy.

-Kiedyś znajdziesz kogoś, kto cię uszczęśliwi... - zaczęła Cho.

-Już znalazłem. - przerwał jej Seam.

-Nie, Seamus. Ja wybrałam swoją drogę.

-I nie tam miejsca dla mnie ? - zapytał z rozpaczą.

Chochi potrząsnęła głową i przytuliła się do niego. Był taki ciepły... Po chwili odsunęła się od niego.

-Może się już nie zobaczymy.

-Nie. Ja cię znajdę. Gdziekolwiek będziesz.

Na twarzy dziewczyny pojawił się delikatny uśmiech.

-Chciałbym, żebyś wiedziała, że... że... - Finnigan zawahał się – Że nigdy nie spotkałem kogoś takiego jak ty. I nigdy cię nie zapomnę.

Cho otworzyła usta, jednak ją uciszył.

-Posłuchaj.

Ujął ją za rękę. Z jego oczu wyłoniły się łzy, a na twarzy wykwitł rozpaczliwy uśmiech.

-Wiesz co ? Mogłem ci dać tak wiele. Ze mną... Ze mną nie miałabyś tylu problemów. Mógłbym cię chronić. Ale ty... Ty wybrałaś. Swoim wyborem złamałaś mi serce. Ściągnęłaś w dół. Jednak pozbierałem się i jestem tu. Zawsze będę, kiedy tylko będziesz mnie potrzebowała. Bo ja nadal cię kocham, nawet jeśli ty mnie nie. Kiedy będziesz grać na gitarze, którą ci dałem, pomyśl o mnie.

Dziewczyna wypowiedziała jedyną myśl, jaka przyszła jej do głowy:

-Przepraszam.

Seamus uśmiechnął się raz jeszcze i przyciągnął ją do siebie, chwilę przytrzymał, po czym odsunął i rzekł:

-Idź... Inni na ciebie czekają.

Cho odwróciła się od niego i wpadła prosto w ramiona Hermiony.

-Mam nadzieję, że się jeszcze zobaczymy... - szepnęła.

-Ja to wiem. - odrzekła dobitnie Miona.

Chang zaśmiała się. Jeszcze raz przytuliła przyjaciółkę, po czym pożegnała się jeszcze z kilkoma znajomymi.

-Czas ruszać ! - krzyknął Filch.

Cho ujęła jedną ręką dłoń Harry'ego, a drugą Eliliot.

-No to jedziemy.

Wsiedli do powozów, które ruszyły w kierunku stacji.

Kiedy już usiedli w przedziale razem z Domi i Van, Chang spytała Eli:

-Gdzie Pruddence ?

Domenica cała zesztywniała.

-Siedzi ze Ślizgonami. Znalazła w końcu przyjaciół, którzy są tak parszywi jak ona.

- odparła złośliwie El.

Harry przysunął się do ucha Cho i spytał cicho:

-Miałaś jakieś wieści od Tonks ?

-Nie.

Nadal nie udało im się złapać Lestrange. Była jak wiatr. Kiedy tylko ktoś ją zauważył, znikała bez śladu. Na dodatek Eliliot nadal nie miała pojęcia o tym, że Bella na nią poluje. Cho pocieszała się, że przynajmniej teraz umie się obronić. W głębi duszy jednak wiedziała, że się oszukuje. Jej przyjaciółka była w ogromnym niebezpieczeństwie.

-A jak tam Kim ? - spytał nagle Domi.

-Nie wiem. Ciocia niedawno zabrała ją do św. Munga i od tego czasu nie mam od nich żadnych wieści. - westchnęła.

Reszta podróży minęła im w milczeniu. Wszyscy byli zbyt przerażeni zbliżającym się rozstaniem.

W końcu wysiedli z pociągu. Na peronie czekał już Axel i rodzice innych dziewczyn. Dali im czas na pożegnanie, jednak nie wiedziały, co powiedzieć.

-Będę o was pamiętać. Nawet gdybyśmy już nigdy się nie ujrzały – zaczęła Van.

-Na pewno się spotkamy ! - zaprzeczyła Cho.

W tym momencie jakby coś w nich pękło. Odepchnęły Pottera i wszystkie cztery rzuciły się sobie w ramiona. Płakały rzęsiście i zasypywały się obietnicami. W końcu Van i Domi poszły do rodziców, a Chang została z El.

-Trzymaj się, Eliliot. Jeśli coś będzie cię trapić, przyjdź do mnie. Jestem twoją przyjaciółką. Wysłucham cię. - zapewniła ją.

-Wiem... - odparła – Ty pamiętaj, że nawet jeśli nie będziemy widziały się długi czas, to nadal będziemy sobie bliskie. W końcu zawsze to sobie obiecujemy, prawda ?

Chochi pokiwała głową i jeszcze raz przytuliła Eli.

-Do zobaczenia.

-Do zobaczenia.

Cho i Harry podeszli do Axela. Spojrzał stanowczo na chłopaka i powiedział:

-Ja odprowadzę MOJĄ córkę do MOJEGO domu.

Potter zaśmiał się. Pocałował Chang w policzek i obiecał, że później przyjdzie.

Ax objął Chochi ramieniem i poprowadził w kierunku samochodu.

Kiedy wreszcie przybyli do domu, a dziewczyna przywitała się z mamą, ruszyła do swojego pokoju. Nie rozpakowała się, tylko od razu wyjęła gitarę. Delikatnie dotknęła jej strun. Rozległ się cichy dźwięk. Przypomniała sobie słowa Seamusa. ,,Mogłem ci dać tak wiele. Ze mną... Ze mną nie miałabyś tylu problemów. Mógłbym cię chronić. Ale ty... Ty wybrałaś. Swoim wyborem złamałaś mi serce. Ściągnęłaś w dół. Jednak pozbierałem się i jestem tu. Zawsze będę, kiedy tylko będziesz mnie potrzebowała. Bo ja nadal cię kocham, nawet jeśli ty mnie nie. Kiedy będziesz grać na gitarze, którą ci dałem, pomyśl o mnie.”. Zaczęła grać na gitarze. Po chwili z jej ust popłynęły słowa, które zamieniły się w piosenkę:




Nie pogrzebuj mnie
Nie opuszczaj mnie
Nie mów, że to koniec
Bo to mogłoby mnie posłać na dno
Pod ziemię
Nie mów tych słów
Chcę żyć, lecz twoje słowa mogą mnie zabić
Tylko Ty możesz posłać mnie na dno, dno, dno

Umieram za każdym razem kiedy odchodzisz
Nie zostawiaj mnie samej sobie
Popatrz, boję się
ciemności i moich demonów
Głosów, mówiących, że nic już nie będzie dobrze
Czuję to w sercu, duszy, umyśle, że tracę
Ciebie, mnie, Ty obrażasz
Każdy powód, który mi pozostał by żyć

Nie pogrzebuj mnie
Nie opuszczaj mnie
Nie mów, że to koniec
Bo to mogłoby mnie posłać na dno
Pod ziemię
Nie mów tych słów
Chcę żyć, lecz twoje słowa mogą mnie zabić
Tylko Ty możesz posłać mnie na dno.

Utracone zaufanie, 21 gramów duszy
Cały rozsądek, jaki kiedykolwiek miałam… przepadł
Ale ja wciąż oddycham
Przez burzę, ogień i szaleństwo
Tylko po to byś zestrzelił mnie ponownie
Ale ja nadal oddycham!
Czuję to w żyłach, skórze, kościach, ze tracę
Ciebie, mnie, gmatwasz wszelkie powody pozostałe do życia.

Nie pogrzebuj mnie
Nie opuszczaj mnie
Nie mów, że to koniec
Bo to mogłoby mnie posłać na dno
Pod ziemię
Nie mów tych słów
Chcę żyć, lecz twoje słowa mogą mnie zabić
Tylko Ty możesz posłać mnie na dno

Biegną za Tobą, ale Ty nie oglądasz się za siebie
Słowa które wypowiedziałam i nie mogę cofnąć,
Wyciągam rękę, ale nie mogę Cię zatrzymać, nie
Biegnąc za tobą, ale Ty nie oglądasz się za siebie
Słowa które wypowiedziałam i nie mogę cofnąć,
Wyciągam rękę, ale nie mogę Cię zatrzymać.

Nie pogrzebuj mnie
Nie opuszczaj mnie
Nie mów, że to koniec
Bo to mogłoby mnie posłać na dno
Pod ziemię
Nie mów tych słów
Chcę żyć, lecz twoje słowa mogą mnie zabić
Tylko Ty możesz posłać mnie na dno*



Ze strun wydobyła się ostatnia nuta, a z oczu Cho popłynęła pierwsza łza. Było ich więcej. Po chwili instrument był na podłodze, a dziewczyna leżała skulona na łóżku. Płakała za tym, czego nie mogła dać Seamusowi. A przecież zależało jej na nim. Tylko że nie w ten sposób, jak jemu na niej.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
*Alex Hepburn - Under.

3 komentarze:

  1. Piękny rozdział. Te pożegnania ...
    Jejciu, czemu akurat Seamus? : <
    Popłakałam się prawie jak czytałam, jak Cho grała na gitarze ; c
    Mam tylko nadzieję, że będzie teraz szczęśliwa z Harrym .
    Czekam na next. ^^
    Pozdrawiam : )
    http://these-arms-are-yours-to-hold.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Wzruszający rozdział! Dlaczego zawsze, gdy czytam pożegnania to płaczę? A ta piosenka... brak słów. Czyżby Cho żałowała swojej decyzji? Tego sama nie wiem... Mam nadzieję, że będzie jeszcze więcej takich rozdziałów z takimi emocjami...
    Czekam na next :*
    Pozdrawiam
    Weny!
    K.

    OdpowiedzUsuń
  3. pierwszy raz czytałąm bloga i byłam blisko płaczu ! ;c
    Fajnie !
    Weny !

    OdpowiedzUsuń