[Pojęła,
o co mu chodzi. Na jej twarzy pojawił się uśmiech. Przytuliła go
mocno. Wiedziała, że będą razem. Pomimo wszystko.]
Cho
stała przed lustrem w dormitorium, przyglądając się swemu
odbiciu. Chciała wyglądać jak najlepiej, w końcu za chwilę miała
pożegnać się z całą szkołą... i wrócić do domu. Nie mogła
uwierzyć, jak szybko minęło to siedem lat. Jeszcze niedawno Tiara
Przydziału, spoczywająca na jej małej główce, wywrzaskiwała
,,Ravenclaw!” nad jej uchem, a wszyscy Krukoni wiwatowali.
Wspominała też moment, kiedy zobaczyła czarnowłosego chłopca,
stojącego w kolejce do stołka. Przypatrywała się mu uważnie,
dopóki nie spojrzał na nią i nie mrugnął tymi swoimi zielonymi
oczami. Wtedy uśmiechnęła się do niego nieśmiało, a ten
odwzajemnił uśmiech. Bezgłośnie wyszeptała ,,Powodzenia”, a
ten kiwnął głową w podziękowaniu. Jakież było jej
rozczarowanie, gdy trafił do Gryfonów... Dopiero później
dowiedziała się, kto to był.
Harry
James Potter.
Chłopiec,
który przeżył.
Wybraniec.
Jej
ukochany.
Odetchnęła
i zmusiła się do szerokiego uśmiechu. Wyglądał sztucznie, jednak
na nic więcej nie zdołała się zdobyć. Przygładziła jedną ręką
niebieską sukienkę z koronki, sięgającą jej do kolan. Dostała
ją od Harry'ego, specjalnie na tą okazję. Była prześliczna, zbyt
piękna, aby żegnać się w niej z przyjaciółmi, znajomymi,
wiedząc, że być może już nigdy się nie spotkacie. Ale tak było
z Olivierem.
Olivier
Pazzi pochodził z Włoch. Kiedy Chochi miała sześć lat,
przyjechał wraz ze swoją matką do Axela, starego znajomego pani
Pazzi. Oliv i Cho od razu się zaprzyjaźnili. Byli nierozłączni.
Chłopiec miał blond włosy i czekoladowe oczy, w których można
było zatonąć. Jego znakiem rozpoznawczym był łobuzerski uśmiech.
Nigdy nie tracił humoru, dlatego zawsze potrafił rozśmieszyć
swoją przyjaciółkę.
Niestety,
wszystko, co dobre, przemija. Po jakimś czasie musieli wyjechać.
Olivier przy pożegnaniu ujął drobną dłoń dziewczynki i
pocałował ją. Obiecał, że przyjedzie.
Jednak
lata mijały, a on nie przyjeżdżał. Od ojca dowiedziała się, że
przeszedł ciężkie zapalenie płuc. Później nie mieli żadnego
kontaktu z Pazzimi. Nawet nie wiedziała, czy jej dawny przyjaciel
żyje.
Pojedyncza
łza stoczyła się po policzku, jednak ta szybko ją otarła.
Jeszcze będzie czas na płakanie.
Nagle
do pokoju weszła Eli. Stanęła w drzwiach i uśmiechnęła się do
Cho.
-Hej,
mała. Wszyscy już na ciebie czekają, a ty sterczysz przed lustrem.
Chang
już miała zaprzeczyć, kiedy Eliliot zaśmiała się i podeszła do
niej. Stanęła koło niej i szepnęła, wpatrując się w odbicie:
-Ja
wiem... Nie martw się. Jesteś silna i piękna. Zupełnie jak wzór.
-Nie
jestem wzorem. Nie jestem silna ani piękna – westchnęła Cho –
Jestem słaba. To wszystko mnie przerasta...
-Słuchaj...
- El chwyciła ją za ramiona i przyciągnęła do siebie – Widzę
tutaj nas obie. I myślę, że ta czarna będzie w przyszłości kimś
wielkim. A ruda zostanie tylko jej dawną przyjaciółką ze szkoły,
nikim więcej... Jesteśmy tacy mali, tyle jest ludzi na świecie. A
ja wiem, że ty wyróżnisz się z tłumu. Będziesz ważna.
-Jest
jedna osoba, która nigdy cię nie zapomni... - ciemnooka przytuliła
ją do siebie.
Przez
chwilę stały w milczeniu. Po chwili Eliliot powiedziała:
-Czas
zejść na dół i się pożegnać...
Cho
nie była w stanie nic wykrztusić, więc kiwnęła głową i razem
poszły w kierunku Drzwi Wejściowych. Przed wrotami zgromadziło się
już sporo uczniów, żegnających się z młodszymi kolegami i
koleżankami. Prawdziwa rozpacz nastąpi na peronie, kiedy wszyscy z
tego samego rocznika będą się opuszczać... może na zawsze.
Chang
podbiegła do Seamusa. Spojrzała na niego i słowa ugrzęzły jej w
gardle. On również był blady jak ściana. Wyciągnął rękę i
delikatnie pogłaskał ją po policzku. Przytrzymała jego dłoń
przy swojej skórze. Patrzyli sobie w oczy.
-Kiedyś
znajdziesz kogoś, kto cię uszczęśliwi... - zaczęła Cho.
-Już
znalazłem. - przerwał jej Seam.
-Nie,
Seamus. Ja wybrałam swoją drogę.
-I
nie tam miejsca dla mnie ? - zapytał z rozpaczą.
Chochi
potrząsnęła głową i przytuliła się do niego. Był taki
ciepły... Po chwili odsunęła się od niego.
-Może
się już nie zobaczymy.
-Nie.
Ja cię znajdę. Gdziekolwiek będziesz.
Na
twarzy dziewczyny pojawił się delikatny uśmiech.
-Chciałbym,
żebyś wiedziała, że... że... - Finnigan zawahał się – Że
nigdy nie spotkałem kogoś takiego jak ty. I nigdy cię nie zapomnę.
Cho
otworzyła usta, jednak ją uciszył.
-Posłuchaj.
Ujął
ją za rękę. Z jego oczu wyłoniły się łzy, a na twarzy wykwitł
rozpaczliwy uśmiech.
-Wiesz
co ? Mogłem ci dać tak wiele. Ze mną... Ze mną nie miałabyś
tylu problemów. Mógłbym cię chronić. Ale ty... Ty wybrałaś.
Swoim wyborem złamałaś mi serce. Ściągnęłaś w dół. Jednak
pozbierałem się i jestem tu. Zawsze będę, kiedy tylko będziesz
mnie potrzebowała. Bo ja nadal cię kocham, nawet jeśli ty mnie
nie. Kiedy będziesz grać na gitarze, którą ci dałem, pomyśl o
mnie.
Dziewczyna
wypowiedziała jedyną myśl, jaka przyszła jej do głowy:
-Przepraszam.
Seamus
uśmiechnął się raz jeszcze i przyciągnął ją do siebie, chwilę
przytrzymał, po czym odsunął i rzekł:
-Idź...
Inni na ciebie czekają.
Cho
odwróciła się od niego i wpadła prosto w ramiona Hermiony.
-Mam
nadzieję, że się jeszcze zobaczymy... - szepnęła.
-Ja
to wiem. - odrzekła dobitnie Miona.
Chang
zaśmiała się. Jeszcze raz przytuliła przyjaciółkę, po czym
pożegnała się jeszcze z kilkoma znajomymi.
-Czas
ruszać ! - krzyknął Filch.
Cho
ujęła jedną ręką dłoń Harry'ego, a drugą Eliliot.
-No
to jedziemy.
Wsiedli
do powozów, które ruszyły w kierunku stacji.
Kiedy
już usiedli w przedziale razem z Domi i Van, Chang spytała Eli:
-Gdzie
Pruddence ?
Domenica
cała zesztywniała.
-Siedzi
ze Ślizgonami. Znalazła w końcu przyjaciół, którzy są tak
parszywi jak ona.
-
odparła złośliwie El.
Harry
przysunął się do ucha Cho i spytał cicho:
-Miałaś
jakieś wieści od Tonks ?
-Nie.
Nadal
nie udało im się złapać Lestrange. Była jak wiatr. Kiedy tylko
ktoś ją zauważył, znikała bez śladu. Na dodatek Eliliot nadal
nie miała pojęcia o tym, że Bella na nią poluje. Cho pocieszała
się, że przynajmniej teraz umie się obronić. W głębi duszy
jednak wiedziała, że się oszukuje. Jej przyjaciółka była w
ogromnym niebezpieczeństwie.
-A
jak tam Kim ? - spytał nagle Domi.
-Nie
wiem. Ciocia niedawno zabrała ją do św. Munga i od tego czasu nie
mam od nich żadnych wieści. - westchnęła.
Reszta
podróży minęła im w milczeniu. Wszyscy byli zbyt przerażeni
zbliżającym się rozstaniem.
W
końcu wysiedli z pociągu. Na peronie czekał już Axel i rodzice
innych dziewczyn. Dali im czas na pożegnanie, jednak nie wiedziały,
co powiedzieć.
-Będę
o was pamiętać. Nawet gdybyśmy już nigdy się nie ujrzały –
zaczęła Van.
-Na
pewno się spotkamy ! - zaprzeczyła Cho.
W
tym momencie jakby coś w nich pękło. Odepchnęły Pottera i
wszystkie cztery rzuciły się sobie w ramiona. Płakały rzęsiście
i zasypywały się obietnicami. W końcu Van i Domi poszły do
rodziców, a Chang została z El.
-Trzymaj
się, Eliliot. Jeśli coś będzie cię trapić, przyjdź do mnie.
Jestem twoją przyjaciółką. Wysłucham cię. - zapewniła ją.
-Wiem...
- odparła – Ty pamiętaj, że nawet jeśli nie będziemy widziały
się długi czas, to nadal będziemy sobie bliskie. W końcu zawsze
to sobie obiecujemy, prawda ?
Chochi
pokiwała głową i jeszcze raz przytuliła Eli.
-Do
zobaczenia.
-Do
zobaczenia.
Cho
i Harry podeszli do Axela. Spojrzał stanowczo na chłopaka i
powiedział:
-Ja
odprowadzę MOJĄ córkę do MOJEGO domu.
Potter
zaśmiał się. Pocałował Chang w policzek i obiecał, że później
przyjdzie.
Ax
objął Chochi ramieniem i poprowadził w kierunku samochodu.
Kiedy
wreszcie przybyli do domu, a dziewczyna przywitała się z mamą,
ruszyła do swojego pokoju. Nie rozpakowała się, tylko od razu
wyjęła gitarę. Delikatnie dotknęła jej strun. Rozległ się
cichy dźwięk. Przypomniała sobie słowa Seamusa. ,,Mogłem ci dać
tak wiele. Ze mną... Ze mną nie miałabyś tylu problemów. Mógłbym
cię chronić. Ale ty... Ty wybrałaś. Swoim wyborem złamałaś mi
serce. Ściągnęłaś w dół. Jednak pozbierałem się i jestem tu.
Zawsze będę, kiedy tylko będziesz mnie potrzebowała. Bo ja nadal
cię kocham, nawet jeśli ty mnie nie. Kiedy będziesz grać na
gitarze, którą ci dałem, pomyśl o mnie.”. Zaczęła grać na
gitarze. Po chwili z jej ust popłynęły słowa, które zamieniły
się w piosenkę:
Nie pogrzebuj mnie
Nie opuszczaj mnie
Nie mów, że to koniec
Bo to mogłoby mnie posłać na dno
Pod ziemię
Nie mów tych słów
Chcę żyć, lecz twoje słowa mogą mnie zabić
Tylko Ty możesz posłać mnie na dno, dno, dno
Umieram za każdym razem kiedy odchodzisz
Nie zostawiaj mnie samej sobie
Popatrz, boję się
ciemności i moich demonów
Głosów, mówiących, że nic już nie będzie dobrze
Czuję to w sercu, duszy, umyśle, że tracę
Ciebie, mnie, Ty obrażasz
Każdy powód, który mi pozostał by żyć
Nie pogrzebuj mnie
Nie opuszczaj mnie
Nie mów, że to koniec
Bo to mogłoby mnie posłać na dno
Pod ziemię
Nie mów tych słów
Chcę żyć, lecz twoje słowa mogą mnie zabić
Tylko Ty możesz posłać mnie na dno.
Utracone zaufanie, 21 gramów duszy
Cały rozsądek, jaki kiedykolwiek miałam… przepadł
Ale ja wciąż oddycham
Przez burzę, ogień i szaleństwo
Tylko po to byś zestrzelił mnie ponownie
Ale ja nadal oddycham!
Czuję to w żyłach, skórze, kościach, ze tracę
Ciebie, mnie, gmatwasz wszelkie powody pozostałe do życia.
Nie pogrzebuj mnie
Nie opuszczaj mnie
Nie mów, że to koniec
Bo to mogłoby mnie posłać na dno
Pod ziemię
Nie mów tych słów
Chcę żyć, lecz twoje słowa mogą mnie zabić
Tylko Ty możesz posłać mnie na dno
Biegną za Tobą, ale Ty nie oglądasz się za siebie
Słowa które wypowiedziałam i nie mogę cofnąć,
Wyciągam rękę, ale nie mogę Cię zatrzymać, nie
Biegnąc za tobą, ale Ty nie oglądasz się za siebie
Słowa które wypowiedziałam i nie mogę cofnąć,
Wyciągam rękę, ale nie mogę Cię zatrzymać.
Nie pogrzebuj mnie
Nie opuszczaj mnie
Nie mów, że to koniec
Bo to mogłoby mnie posłać na dno
Pod ziemię
Nie mów tych słów
Chcę żyć, lecz twoje słowa mogą mnie zabić
Tylko Ty możesz posłać mnie na dno*
Nie opuszczaj mnie
Nie mów, że to koniec
Bo to mogłoby mnie posłać na dno
Pod ziemię
Nie mów tych słów
Chcę żyć, lecz twoje słowa mogą mnie zabić
Tylko Ty możesz posłać mnie na dno, dno, dno
Umieram za każdym razem kiedy odchodzisz
Nie zostawiaj mnie samej sobie
Popatrz, boję się
ciemności i moich demonów
Głosów, mówiących, że nic już nie będzie dobrze
Czuję to w sercu, duszy, umyśle, że tracę
Ciebie, mnie, Ty obrażasz
Każdy powód, który mi pozostał by żyć
Nie pogrzebuj mnie
Nie opuszczaj mnie
Nie mów, że to koniec
Bo to mogłoby mnie posłać na dno
Pod ziemię
Nie mów tych słów
Chcę żyć, lecz twoje słowa mogą mnie zabić
Tylko Ty możesz posłać mnie na dno.
Utracone zaufanie, 21 gramów duszy
Cały rozsądek, jaki kiedykolwiek miałam… przepadł
Ale ja wciąż oddycham
Przez burzę, ogień i szaleństwo
Tylko po to byś zestrzelił mnie ponownie
Ale ja nadal oddycham!
Czuję to w żyłach, skórze, kościach, ze tracę
Ciebie, mnie, gmatwasz wszelkie powody pozostałe do życia.
Nie pogrzebuj mnie
Nie opuszczaj mnie
Nie mów, że to koniec
Bo to mogłoby mnie posłać na dno
Pod ziemię
Nie mów tych słów
Chcę żyć, lecz twoje słowa mogą mnie zabić
Tylko Ty możesz posłać mnie na dno
Biegną za Tobą, ale Ty nie oglądasz się za siebie
Słowa które wypowiedziałam i nie mogę cofnąć,
Wyciągam rękę, ale nie mogę Cię zatrzymać, nie
Biegnąc za tobą, ale Ty nie oglądasz się za siebie
Słowa które wypowiedziałam i nie mogę cofnąć,
Wyciągam rękę, ale nie mogę Cię zatrzymać.
Nie pogrzebuj mnie
Nie opuszczaj mnie
Nie mów, że to koniec
Bo to mogłoby mnie posłać na dno
Pod ziemię
Nie mów tych słów
Chcę żyć, lecz twoje słowa mogą mnie zabić
Tylko Ty możesz posłać mnie na dno*
Ze
strun wydobyła się ostatnia nuta, a z oczu Cho popłynęła
pierwsza łza. Było ich więcej. Po chwili instrument był na
podłodze, a dziewczyna leżała skulona na łóżku. Płakała za
tym, czego nie mogła dać Seamusowi. A przecież zależało jej na
nim. Tylko że nie w ten sposób, jak jemu na niej.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
*Alex Hepburn - Under.
Piękny rozdział. Te pożegnania ...
OdpowiedzUsuńJejciu, czemu akurat Seamus? : <
Popłakałam się prawie jak czytałam, jak Cho grała na gitarze ; c
Mam tylko nadzieję, że będzie teraz szczęśliwa z Harrym .
Czekam na next. ^^
Pozdrawiam : )
http://these-arms-are-yours-to-hold.blogspot.com/
Wzruszający rozdział! Dlaczego zawsze, gdy czytam pożegnania to płaczę? A ta piosenka... brak słów. Czyżby Cho żałowała swojej decyzji? Tego sama nie wiem... Mam nadzieję, że będzie jeszcze więcej takich rozdziałów z takimi emocjami...
OdpowiedzUsuńCzekam na next :*
Pozdrawiam
Weny!
K.
pierwszy raz czytałąm bloga i byłam blisko płaczu ! ;c
OdpowiedzUsuńFajnie !
Weny !