[Nagle
coś poruszyło się w samym rogu uliczki. Dziewczyny zamarły,
nasłuchując. Po chwili z cienia wyłoniła się jakaś osoba. Chang
wstrzymała oddech. Poznała ją.
-Co
za wzruszająca scena ! - zaśmiała się Bellatrix Lestrange.]
Cho popchnęła
Kimmy za siebie i wyciągnęła różdżkę. Mierzyła nią w Bellę.
Ręką trzęsła się jej okropnie, a nogi miała jak z waty.
Lestrange zaśmiała się przeraźliwie.
-Myślisz, że
zrobisz mi krzywdę ? - wydęła usta – No dawaj... Czekam !
Chang nie robiła
nic, stojąc jak wrośnięta w podłogę.
-Wiedziałam... -
jeszcze raz zaśmiała się i odrzuciła długie loki na plecy.
Wreszcie Chochi
odzyskała głos.
-Co tutaj robisz ?
Czego chcesz ?! - krzyknęła.
-Spokojnie, bo ci
jeszcze makijaż spłynie... - kobieta uniosła brwi – Tak naprawdę
nie przyszłam do ciebie, tylko do niejakiej panny... Eliliotty ?
Nieważne. Ale skoro już tu jestem, mogę zająć się wami. Może
na początek twoja mała przyjaciółka...
Kiedy Bellatrix
spojrzała na Kim, mała skryła się jeszcze bardziej za Cho. Bella
machnęła niedbale różdżką, a Kimiko poleciała do przodu,
zatrzymując się przed nią. Chang nie mogła się ruszyć. Strach
paraliżował ją całkowicie. Kobieta wyciągnęła rękę i
pogładziła policzek Kim opuszkami palców. Dziewczynka zadrżała
pod jej dotykiem. W tym momencie Cho odzyskała władzę w nogach.
Rzuciła się do przodu i krzyknęła:
-Expelliarmus !
Bella odbiła
zaklęcie i wrzasnęła:
Grube więzy
wystrzeliły z jej różdżki i oplotły najpierw talię Krukonki
potem jej nogi i nadgarstki, a później jej głowę. Bellatrix
zacmokała i odwróciła się z powrotem do Kim.
-Co by tu z tobą
zrobić ? - przechyliła głowę.
Kimmy zaczęła
płakać.
-Już wiem ! -
krzyknęła – Najpierw popatrzysz, jak inni cierpią...
Machnęła ponownie
różdżką i sznury krępujące Cho zniknęły. Dziewczyna poderwała
się na nogi i chwyciła Kim za rękę, jednak Bella szepnęła już:
-Crucio...
Chochi puściła
dłoń Kimmy i upadła na ziemię. Usłyszała własny krzyk, pełen
bólu i rozpaczy. Czuła jakby wszystkie jej wnętrzności
wyparowały. Kończyny odmówiły jej posłuszeństwa i skręcały
się okropnie. Mała patrzyła na nią szeroko otwartymi oczami. Cho
nadal wrzeszczała. Przed oczami migały jej najgorsze chwile z jej
życia. Od dzieciństwa do chwili, kiedy Harry pocałował Ginny na
jej oczach. Znów czuła łzy na policzkach, znów biła rękami w
poduszkę, płacząc i zawodząc. Pogrążała się w czarnej
dziurze... Powoli traciła świadomość... Aż w końcu zapadła
ciemność, a ona nie czuła już nic.
W tym samym czasie
Kim padła na kolana i biła Chang po policzkach, próbując ją
obudzić. Oczy stanęły jej w słup, jednak nadal krzyczała i
skręcała się z bólu. Bella patrzyła na to wszystko ze śmiechem.
Oczy błyszczały jej radosnym blaskiem. Miała niezły ubaw z
cierpienia dziewczyn. Nagle rozbrzmiały czyjeś szybkie kroki.
Bellatrix wytężyła oczy w skupieniu, wypatrując nowego gościa.
Po chwili zza rogu wyłonił się człowiek. Szepnął coś, a z jego
różdżki wystrzelił purpurowy płomień. Zawirował wokół
Lestrange. Na twarzy kobiety zastygło takie przerażenie, że aż
upuściła różdżkę. Cho przestała krzyczeć, jednak nadal leżała
na ziemi, dysząc jak po biegu. W tym czasie mężczyzna zbliżył
się powoli do Belli. Przycisnął jej różdżkę do gardła, a ona
zacharczała złowrogo. Chochi niespodziewanie zdała sobie sprawę,
kim jest ten człowiek. Był to Harry.
Potter miał
zaciśnięte zęby, wpatrując się z furią w czarownicę. W jego
oczach pałała złość, jakiej jeszcze nigdy u niego nie widziała.
-No dalej, Harry...
Już ci kiedyś powiedziałam, musisz tego naprawdę chcieć... -
wyszeptała Bella.
Palce czarnowłosego
jeszcze bardziej zacisnęły się na różdżce. Wziął głęboki
oddech i postąpił krok do przodu. Nagle zza rogu wyskoczyła Tonks,
a za nią Kingsley. Ich wzrok powędrował od leżącej na ziemi Cho,
do Bellatrix, która chichotała, opierając się o kamienny mur.
-No nic... To ja się
zbieram... Chociaż, zabiorę jedną panienkę na wycieczkę... -
stwierdziła Bell.
Zanim Kingsley
zdążył ją złapać, lub chociaż podnieść różdżkę, chwyciła
Kimiko za rękę i zniknęła w pyle oraz przerażającym huku.
Cho wydała z siebie
mrożący krew w żyłach krzyk. Wyciągała ręce w stronę pyłu.
Tylko tyle zostało po Kim.
Tonks złapała
Harry'ego za ramiona i zdrowo nim potrząsnęła.
-Ta młoda dama
potrzebuje ciebie. I tylko ciebie. Nie zawiedź jej. Ona cierpi. -
powiedziała.
Potter błyskawicznie
się odwrócił i po chwili znalazł się tuż przy Chochi. Chłopak spojrzał Krukonce
w oczy, jakby chciał przejąć cały jej ból. Mimo że zaklęcie
już minęło, w jej sercu pulsowała wielka rana, a całe jej ciało
przejęło niesamowite odrętwienie. Gryfon wziął dziewczynę na
ręce, przytulając ją do siebie.
W tym czasie Tonks i
Kingsley zniknęli, ruszając w pościg za Lestrange. Podążyli szybko w kierunku Hogwartu.
Kiedy wreszcie
dotarli do Drzwi Wejściowych, był już nieźle zmęczony. Na jego
czole błyszczały kropelki potu. Mocniej przycisnął do siebie
Chochi.
-Już niedługo...
Zaraz zajmie się tobą pani Pomfrey... - szepnął do jej ucha.
Chang wysiliła się
mocno i prawie niezauważalnie kiwnęła głową. Przyciągnęła
Harry'ego do swojej twarzy i mruknęła:
-Kimiko...
-Nie martw się
teraz... Tonks na pewno ją znajdzie... A teraz śpij.
Czarnowłosa
posłusznie zamknęła oczy i zapadła w głęboki sen.
~
Ktoś uderzał w jej
policzek. Otworzyła gwałtownie oczy, a zaraz potem je zmrużyła.
Obraz zamazywał jej się, więc ta osoba wyglądała jakby zrobiona
była z atramentu. Kiedy wreszcie odzyskała dobrą widoczność,
rozpoznała Hermionę. Rozejrzała się dookoła i stwierdziła, że
leży w skrzydle szpitalnym.
-Musiałaś tak
mocno ? To bolało... - mruknęła Cho, odsuwając białą kołdrę i
siadając na łóżku.
-Przepraszam ! -
krzyknęła Hermiona z roztargnieniem.
Chochi wstała,
trzymając się łóżka. Powoli się wyprostowała. Po chwili
Hermiona dodała:
-Wiesz dlaczego cię
obudziłam ?
-Czemu ?
-Tonks tu była...
-I co ? Co
powiedziała ? Znaleźli Kim ? Gdzie była ? Co z nią ? - napadła
na nią Cho.
-Nie przerywaj mi !
- oburzyła się Miona – Chodzi o to, że...
Chang czekała
cierpliwie, aż dokończy. Granger zaczerpnęła oddechu i
powiedziała cicho:
-Nie mogą jej
znaleźć... Ślad po niej zaginął.
Cho usiadła z
powrotem na łóżku i ukryła twarz w dłoniach. Hermiona wyciągnęła
rękę i pogłaskała ją po plecach. Nic nie mówiła.
W tym momencie do
pomieszczenia wszedł Potter. Rzucił okiem na całą sytuację i
podbiegł szybko do dziewczyn. Hermiona wyszła cicho z
pomieszczenia. Harry usiadł koło Cho i przytulił ją, pozwalając
jej wypłakać się w swoje ramię.
~
Minęły dwa
tygodnie. Zakon nadal szukał Belli, przeczesując każde możliwe
miejsca, pytając wszystkich i używając coraz bardziej
skomplikowanych czarów. Jednak bezskutecznie.
Mama Kim, kiedy
dowiedziała się o porwaniu córki, dostała histerii. Kiedy udało
się ją uspokoić, wyjaśniono jej wszystko dokładniej i
zapewniono, że robią wszystko, by znaleźć małą.
Cho w to nie
wierzyła. Na początku sama postanowiła szukać kuzynki, jednak
zrezygnowała. Przeszukała całe Hogsmeade wzdłuż i wszerz. Bez
skutku.
Nie traciła
nadziei. Przy pomocy i wsparciu Harry'ego udało jej się odzyskać
humor i coraz częściej uśmiechała się do przyjaciół. Kiedy
nadchodził moment, że miała tego wszystkiego dość i załamywała
się kompletnie, uspakajało ją mruczenie Fevanny i gęstość jej
białego futerka. Wtulała w nie twarz i zapominała o całym
świecie, a zwłaszcza o tym, iż być może nigdy nie uda im się
odnaleźć Kimiko. Ale pozostawała nadzieja. Ta, która trzymała
wszystkich przy życiu i pozwalała wpatrywać się dzielnie w każdą
mijaną dziewczynkę. Ta, która kierowała poszukiwaniami. Ta,
dzięki której Chang mogła spać w nocy...
Któregoś wieczoru
Harry postanowił pokazać Cho pokój wspólny Gryfonów. Gruba Dama
trochę się wahała, widząc niebieskie paski na ubraniach
dziewczyny, ale w końcu ich przepuściła. Chochi weszła do
okrągłego, przytulnego pomieszczenia, pomalowanego na czerwono. W
kominku płonęło przyjemne ognisko, oświetlając cały pokój,
który wypełniony był stolikami i podniszczonymi fotelami. Harry
ścisnął pokrzepiająco dłoń i poprowadził ją między
Gryfonami. Ludzie patrzyli na nich nachalnie, marszcząc czoła.
Dziewczyna czuła się okropnie, jakby była nieproszonym gościem. I
tak chyba właśnie było.
Usiadła na fotelu
wskazanym przez Pottera. Przyszli Hermiona i Ron, trzymający się za
ręce. Weasley był dla niej bardzo miły. Pogadali trochę, aż
rozmowa w pewnym momencie się urwała. Harry odchrząknął i rzekł:
-Chciałbym...
chciałbym... Chciałbym ci coś dać.
Cho uśmiechnęła
się do niego. Wyciągnął z kieszeni dość duże pudełeczko.
Otworzył je i wyjął kartkę.
-Najpierw przeczytał
to... - powiedział.
Chang wzięła od
niego papier i przeczytała:
Jeżeli
chcesz płakać,
Będę twoim ramieniem.
Jeżeli chcesz się śmiać,
Będę twym uśmiechem.
Jeżeli chcesz latać,
Będę twoim niebem.
Jeżeli chcesz się wspinać,
Będę twoją drabiną.
Jeżeli chcesz biec,
Będę twoją drogą.
Jeżeli chcesz przyjaciela,
Nie ma znaczenia kiedy
Będę wszystkim czego potrzebujesz.
Będę twoim ramieniem.
Jeżeli chcesz się śmiać,
Będę twym uśmiechem.
Jeżeli chcesz latać,
Będę twoim niebem.
Jeżeli chcesz się wspinać,
Będę twoją drabiną.
Jeżeli chcesz biec,
Będę twoją drogą.
Jeżeli chcesz przyjaciela,
Nie ma znaczenia kiedy
Będę wszystkim czego potrzebujesz.
Możesz
na mnie liczyć.*
A to
dlatego, że cię kocham.
Cho
spojrzała na niego
wzruszona. Gardło miała ściśnięte, a w oczach zalśniły łzy.
Kiedy Harry podał jej pudełeczko, naprawdę zaczęła płakać.
W pudełku leżał naszyjnik z prawdziwego złota, lśniący,
wspaniały z diamentem na końcu. Kamień mienił się wszystkimi
kolorami tęczy, połyskując wesoło. Potter przytulił ją, a
Hermiona i Ron zaczęli bić brawo. Usta Chang i Harry'ego
połączyły się w delikatnym, czułym pocałunku.
Nagle
w szybę zastukała sowa. Cho nie zwróciła na to uwagi, zajęta
Harrym. Hermiona wzięła wiadomość od ptaka i ją przeczytała.
Najpierw zbladła, a potem uśmiechnęła się szeroko. Chochi
spojrzała na nią zaskoczona, a Granger podała jej kartkę.
Kiedy Cho ją przeczytała, rzuciła się Potterowi na szyję i
mocno go ściskała, dziękując Bogu.
Ron
podniósł kartkę i odczytał parę słów nabazgranych na
szybko:
Znaleźliśmy
Kimiko. Jest słaba, ale żyje.
Tonks
O tym początku to już ci pisałam ;) . Kurcze! Harry taki czuły, troskliwy... A w dodatku to co w Pokoju Wspólnym... Kurcze! Też bym chciała mieć takiego chłopaka <33 . Dał też naszyjnik ^.^ . Ale szczerze to najbardziej mi się tutaj podobało właśnie ta cała scena w Pokoju. Najbardziej ta krótka wiadomość :D Kimiko żyje! :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i weny!
Kaja
Jeej, jacy oni słodcy *.* Wiesz, na początku myślałam, że Harry chce jej się oświadczyć xd
OdpowiedzUsuńZnalazłam chyba mały błąd, pisałaś, że Bella zabrała Kim, a potem, że Kim była z Cho, ale nie mogła skoro zabrała ją Bella o.O
Dobrze, że Harry, Tonks i Kingsley je uratowali!
Pozdrawiam : *
Przepraszam, już poprawiam :) To dlatego, że początkowa wersja miała być inna, ale potem poprawiałam i zapomniałam o tym ^^
Usuń