środa, 1 maja 2013

Rozdział III


[Nie rozbierając się nawet, rzuciła się na łóżku i między szlochami i dreszczami myślała o Potterze. O chłopcu który przeżył. Ale nie w jej sercu. Tego była pewna.]



  • Cho, nic ci nie jest ? Cho ? Cho ! Do jasnej cholery, wstawaj !!!
  • No, ssooo chcesz...

Chang otworzyła oczy i mrużąc je w świetle poranka spojrzała na wściekłą Eliliot. Wyglądała pięknie w żółtym krawacie, który podkreślał jej kolor włosów – rudy.

  • Cho Chang, wyglądasz jakbyś całą noc nie spała ! Masz takie zapuchnięte oczy... Czyżbyś płakała ? Co się stało wczoraj na kolacji ? Dumbledore zaczepił Van po uczcie i dopytywał się o ciebie ! Dobrze się czujesz ?
  • Zwolnij Eli ! Dumbledore się o mnie pytał ?
  • Tak, głuptasku. Jesteś jego uczennicą, martwił się.
  • Aha. To teraz pomóż mi wstać i idziemy na śniadanie. Przeze mnie się pewnie nie najadłaś.
  • Stop. Byłam już w Wielkiej Sali, jadłam, a nawet przyniosłam ci parę owoców i croissanta. A na razie nigdzie nie pójdziemy, bo wyglądasz jak półtora nieszczęścia w worku. Spójrz na siebie, włosy poplątane, twarz blada jak ściana... Dziewczyno, może i jesteś seksowną czarodziejką, ale musisz o siebie zadbać. Na początek trzeba cię rozbudzić...

Cho nie słuchała już Eliliot. „Nie do wiary, jak ona może się rozgadać, niby taka cicha. Nawet ona ma dwie strony... - pomyślała Chang - Muszę przestać. Zamieniam się w jędzę.

Eli pociągnęła ciemnooką do łazienki. Najpierw postawiła jej twarz na nogi, potem zrobiła jej leciutki makijaż. Krukonka spojrzała w lustro. Nie bez przesady musiała przyznać, że wygląda całkiem ładnie. Co tam ładnie, oszałamiająco ! Dziewczyny w lepszych już humorach udały się do pokoju wspólnego, żeby zgarnąć plecaki i udać się razem z Domenicą, Vanessą i Pruddence. Rozchichotane poszły korytarzami na zielarstwo – ich pierwszą lekcję. Profesor Sprout w tych jej wiecznie rozwianych włosach i poplamioną ziemią szacie wyglądałą niechlujnie, ale nawet całkiem miło. Poprosiła Prudi, żeby dała jej nawóz (ble!), który leżał na półce obok różnego rodzaju narzędzi. Zniesmaczona Prudence chwyciła go końcówkami palców i ruszyła w jej kierunku. Nagle potknęła się, worek, gdy uderzył o ziemię, otworzył się, tym samym cała zawartość poleciała na... szatę Cho. Dziewczyna zamknęła oczy, a części łajna oblepiły jej policzki. Zszokowana Prudi zaczęła ją przepraszać.

  • Nic nie szkodzi – zapewniła ją Chang.

Sprout kontynuowała lekcję, a Cho wycierała nawóz z policzków chusteczką Van. Znowu była przybita. Gdy myślała, że nie może być gorzej do klasy wpadł Harry Potter we własnej osobie. Poprosił profesorkę o pewną rzadką roślinę potrzebną Snape'owi, który go tu przysłał, do eliksirów. Przyglądał się jej z zażenowaniem zmieszanym z rozbawieniem. Krukonka miała dość. Kiedy zabrzmiał dzwonek na lekcję, wybiegła z klasy nie czekając na koleżanki i pognała do lochów. Na szczęście zdążyła. Dopadła Harry'ego przed drzwiami.

  • Mógłbyś się ze mnie nie nabijać ? - krzyknęła.
  • Co ? - zdziwił się.
  • Rozumiem, że nie podobam ci się, ale nie musisz mnie obgadywać i śmiać się z każdej mojej wtopy !
  • Co się z tobą dzieje, Cho ? Byłaś taka słodka i nieśmiała. A teraz... Jak jędza.
  • Zmieniłam się – spojrzała na chłopaka chłodno.
  • Wiem i nie podoba mi się to. Wcale nie musimy ze sobą rozmawiać.
  • Dobrze !
  • Dobrze. Na razie.

Harry oddalił się wolnym krokiem. Zdenerwowana Chang już miała pójść w swoją stronę, gdy podszedł do niej Rubeus Hagrid.

  • Czy ty jesteś Cho Chang ?
  • Tak.
  • Cholibka, tyle się ciebie naszukałem ! Mam ci przekazać, że masz uciekać na trening qudditcha. A ja se tu usiądę, bo już nie mogę...

Hagrid usiadł na kamiennej ławeczce cały zdyszany, a Cho pobiegła na boisko.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz