sobota, 27 kwietnia 2013

Rozdział I





Cho siedziała na kanapie. Nie mogła uwierzyć, że to jej ostatni rok w Hogwarcie. To było naprawdę ekscytujące, chociaż czekało ją dużo nauki. Dziewczyna marzyła o tym, by pracować jako opiekunka magicznych zwierząt. Niekoniecznie w szkole, do której teraz chodziła, ale raczej gdzieś w rodzaju mugolskiego ZOO. Rozważała zatrudnienie się właśnie tam, ale jej matka miała za duże ambicje w stosunku do niej. Według jej rodzicielki, Cho musiała zostać prawą ręką ministra magii. Nie ważne jakby do tego doszła, to i tak pani Chang była pewna, że w przyszłości jej córunia będzie elitą wśród swych koleżanek. Jedynym wsparciem Cho był jej tata – mugol. On nie znał się na tych czarodziejskich urzędach, ale był przekonany, iż jego ukochana, słodka Chochunia wybierze właściwie. Czarnowłosa piękność westchnęła i wstała, żeby szybko sprawdzić, czy ma wszystko zapakowane. Później pobiegła do kuchni, gdzie ujrzała tatę popijającego kawę z mlekiem, jego nieodłączny rytuał poranny.

  • Motylku – uśmiechnął się – Wyglądasz pięknie. Twoja mama musiała już iść do pracy, więc wygląda na to, że ja odwiozę cię na peron 9 i ¾. Wreszcie poznam twoich przyjaciół, cukiereczku. Nie do wiary, tyle lat, a ja w twoim życiu towarzyskim taki zacofany!
  • Tato, jeśli się nie pośpieszymy, polecę do Hogwartu na miotle.
  • Ach, rzeczywiście ! Mała, wyjdź już do samochodu.

Cho wyszła. Celowo unikała rozmawiania o ,,przyjaciołach”. Miała ich wprawdzie dużo, mogła śmiało przyznać, że posiadała dobrą pozycję w szkole, jako śliczna Krukonka. Nie chciała jednak, żeby jej znajomi poznali pana Axela Cho. A to dlatego, że Cho, która nie chciała być gorsza od koleżanek, rozgłosiła plotki, iż jest córką człowieka, który często jeździ za granicę, jest tam szanowanym CZARODZIEJEM i udziela się ,,niewątpliwie wytwornie”. Jednak tak nie było. Nie mówiła prawdy, bo bała się odtrącenia, zwłaszcza teraz, kiedy jej kłamstwo przez cały czas się rozwijało. Nie była jak Cedrik Diggory, bez tego nikt by jej nie lubił. Ach, Cedrik. Jej pierwszy chłopak. Martwy. Nawet teraz, jej oczy wypełniały strugi łez. Harry przy tym był, przy Sami – Wiecie – Kim. Przecierpiałaby jednak to rozstanie z Diggorym, gdyby nie jej serce, które waliło łomotem przy Potterze. Czuła wstyd, spowodowany tym, iż on był przy... przy... przy śmierci Ceda. W trakcie tych wakacji postanowiła dać im szansę. Jeśli tylko Harry będzie chciał.

W trakcie gorączkowych rozterek, nastolatka przeszła przez sosnowe, podwójne drzwi, taras z dębowych desek i schodki. Cho, która uwielbiała kwiaty, tęcze, słowem wszystko, co kolorowe, zasadziła na całym podwórzu bratki, tulipany, dzikie róże, irysy, niezapominajki i chabry. Rzeczywistość tonęła, kiedy ktoś dał jej sadzonki, ziemię i doniczki. Nastolatka przeszła odległość od drzwi do auta i wsiadła do niego. Od razu poczuła jarzębinę, ulubiony zapach jej taty, od czasu, kiedy poszła do szkoły. Wyobrażała sobie, iż to na cześć jej różdżki, bo z tego drzewa została zrobiona. O wilku mowa ! Ojciec wyleciał z domu, a po chwili byli już w drodze. Starym zwyczajem Axela rozśmieszał ją, nawet próbował połaskotać, ciągle prowadząc samochód. W końcu dojechali. Mężczyzna wziął zgrabny kuferek Cho, a ona sama chwyciła klatkę z Enelitą, małą, spokojną sówką. Kiedy doszli na miejsce, nastolatka powiedziała:

  • Ojcze, możesz już iść, poradzę sobie.
  • Dobrze, jeśli tego chcesz – Ax spojrzał na nią z bólem.

Cho wciągnęła głęboko powietrze, po czym przeszła przez barierkę. Od razu zrobiło się głośniej. Dziewczyna zaczęła się przepychać wzdłuż wagonów, aby wejść do środka. W końcu znalazła się w pachnącym zwyczajowo nowym papierem pociągu. Od razu chwyciła ją przyjaciółka.

  • Cho, kotku, jak dobrze, że jesteś, myślałam, że już cię nie zobaczę – jej radosne paplanie od razu uspokoiło szatynkę.

Uśmiechnęła się i poszła za Domanicą do przedziału, gdzie siedziały już: Eliliot, Vanessa i Pruddence.

  • Van, kotku, posuń się troszeczkę – zaszczebiotała Domi.
  • Nie trzeba – zaśmiała się Cho.
  • Ja dobrze cię widzieć – szepnęła Eliliot, jej dobra koleżanka.
  • Ciebie też – odmruknęła Cho.
  • Oooo, patrzcie kto idzie ! Nasza ukochana Hermioneczka! – zachichotała Domenica.

Dziewczęta nie chciały jej urazić, więc również się zaśmiały. Rzeczywiście, właśnie przechodziła Hermiona, która, usłyszawszy śmiech, odchyliła drzwi ich przedziału.

  • Pragnę wam przypomnieć, że jestem prefektem i mogę zarządzić spokój.
  • Hermiona – burknęła Chang.
  • Witaj, Cho. W trakcie podróży mogłabyś nas odwiedzić.
  • Oczywiście. Na pewno przyjdę do Harry'ego.

Granger zacisnęła usta i wyszła. Wszystkie Krukonki odetchnęły. Żadna za nią nie przepadała, a najbardziej Cho. Ciemnooka wstała i razem z koleżankami przebrała się w czarne szaty, po czym poplotkowały trochę. „Czas odwiedzić Harry'ego” - pomyślała. Wstała, po czym ruszyła na jego poszukiwania.




------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Witajcie! To mój pierwszy rozdział. Wiem, że nie jest idealny, ale mnie osobiście zadowala. Dopiero się rozkręcam. Proszę o komentarze... ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz