[-IDĘ
POWIEDZIEĆ POTTEROWI, ŻE GO KOCHAAM !!! - wrzasnęła Krukonka.
-CO
?!]
Cho biegła
korytarzami, jakby ją smok gonił. W końcu wybiegła przez drzwi
wejściowe i popędziła błoniami. Wytężyła wzrok i ujrzała
wszystkich zawodników Gryffindoru, latających w powietrzu. Nagle
wszyscy wylądowali i ruszyli do szatni tylko jedna osoba została na
miotle. Domyśliła się, że to był Harry. Tylko nie miała się
jak do niego dostać. Zastanowiła się głęboko. Kiedy już wpadła
na pomysł, zatrzymała się gwałtownie, wyciągnęła różdżkę,
skierowała ją ku górze i wyszeptała zaklęcie:
-Accio Kometa dwa
sześćdziesiąt...
Rozejrzała się
uważnie. Po chwili zobaczyła miotłę, szybującą do niej. Złapała
ją w powietrzu i przecięła niebo, lecąc w żółwim tempie ku
czerwonej plamce koło okrągłej tyczki. W końcu dotarła. Harry
odwrócony był do niej plecami. Wpadła na pewien pomysł. Cichutko
podleciała bardzo blisko niego i powiedziała głośno:
-Przeszkadzam ?
Potter wzdrygnął
się i błyskawicznie odwrócił. Spojrzał na nią zszokowany.
-Nie, skąd...
Czy... czy... czy coś się stało ? - zapytał, nadal zdziwiony.
Chang odetchnęła
głęboko. Robiło się coraz zimniej. Jej oddech zamieniał się w
powietrzu w parę. W końcu przemówiła:
-Czy nadal ci na
mnie zależy ?
-Tak. - odparł bez
wahania.
-Wybaczam ci... -
spojrzała w jego zielone oczy.
Chłopak nie
powiedział nic, tylko skinął ku dole, aby wylądowali. Gdy ich
stopy dotknęły ziemi, Harry mocno przytulił towarzyszkę. Chochi
wdychała jego zapach, opierając głowę na jego plecach. Łzy
ciekły ciurkiem po jej policzkach, spadając na czerwoną szatę
Pottera.
-Wszystko w porządku
? - zapytał czule.
-Tak – odparła
cicho.
Delikatnie odciągnął
ją od siebie na odległość ramion i spojrzał na nią poważnie.
-Kocham cię. -
stwierdził.
Dziewczyna także
spojrzała na niego i przywołała na twarz lekki uśmiech.
-Ja ciebie też.
~
Harry i Cho
siedzieli na błoniach, napawając się powoli topniejącym śniegiem.
Dziewczyna wtulała się ufnie w Pottera, ten natomiast obejmował
jej plecy ramieniem. Czuli się jak w niebie. Chłopak nadal nie mógł
uwierzyć w to, że mu wybaczyła. Jednak dziwiło go coś jeszcze.
Nie mógł zrozumieć, skąd tak nagła zmiana zdania. Chochi
milczała w tej sprawie, więc nie naciskał. Nagle w oddali
zamajaczyła czyjaś sylwetka. Szedł jakiś chłopak, obwiązany
szalem Gryffindoru. Nie rozpoznali go dopóki nie podszedł bliżej...
-Seamus... -
wykrztusiła Cho.
Seam nie patrzył
jej w oczy. Unikając wzroku ciemnookiej, powiedział cicho:
- Profesor
McGonagall cię wzywa, Potter. Chodzi jej chyba o Rona.
-Co się stało ? -
zapytał Harry, wyginając gniewnie usta.
-Och, to chyba nic
takiego. Był u Hagrida, coś mu paskudnie rozcięło nogę.
Czarnowłosy pokiwał
głową i ruszył biegiem do zamku. Chang siedziała na ziemi,
wstydliwie spuszczając głowę. Seamus nie odszedł, stał przy
niej, kopiąc but kamykiem. W końcu Chochi wybąkała nieśmiało:
-Seam... Jak ci
idzie ? To znaczy... Co u ciebie ?
Seamus wykrzywił
usta w okropnej karykaturze uśmiechu.
-Całkiem nieźle,
zważywszy na to, iż godzinę temu najważniejsza dla mnie
dziewczyna boleśnie złamała mi serce.
-Seam... - zaczęła,
ale chłopak jej przerwał.
-Nie potrzebuję
twoich wyjaśnień. Rozumiem, serce, nie sługa... - zaśmiał się
gorzko – Mógłbym to samo powiedzieć o sobie.
Nagle w jego oczach
zabłysła taka tęsknota, takie pragnienie miłości i ból, że Cho
zaschło w gardle i nie mogła się ruszyć. Chciała go jakoś
pocieszyć, jednak wiedziała, iż nie może. Finnigan chyba błędnie
odczytał jej milczenie i błagalne spojrzenie, bo nachylił się ku
niej i szepnął:
-Chochi, jesteśmy
sobie przeznaczeni....
Kiedy już tylko
milimetry dzieliły go od jej ust, Cho odsunęła się gwałtownie.
-Ja, nie mogę...
Harry...
-Rozumiem. Harry. -
znów zaśmiał się gorzko, po czym odwrócił na pięcie i zniknął
w padającym śniegu.
Chang skuliła się
pod drzewem, pragnąc, aby coś ją okryło przed tym całym
smutkiem. Pragnęła, aby zjawił się ktoś, kto pomoże jej jak
patronus. Napełni uczuciem energii i nadziei na lepsze jutro. Nagle
zauważyła jakąś osobę, stojącą w bramie. Nie wiedziała kto
to, ale kiedy spojrzała na twarz tej osoby, wiedziała, że jej
życzenie się spełniło.
Jej życie nagle
rozbłysło.
Kimmy.
~
Kimiko Persival,
mała czarownica, kuzynka Cho od strony mamy. Miała może z 3 latka.
Praktycznie wychowała ją Chochi. Ciągle była pod jej opieką,
przez ten czas bardzo się pokochały. Mała Kimmy nie mogła przeżyć
jednego dnia bez Chang, a i ona tak samo. Jednak rok temu musiała
wyjechać razem z ciocią czarnowłosej – Eldorą. W tamtym czasie
Cho nie mogła znaleźć niczego szczęśliwego, wszystko
przypominało jej Kim. A teraz ona zjawia się tu nagle bez
zapowiedzi, idzie przez błonia razem ze swoją mamą. Chyba nie
zauważyli Chang. Dziewczyna podbiegła do nich cicho, pewna, iż
śni. Jednak to była rzeczywistość. Szła niedaleko nich, nie
mogąc się napatrzeć na lśniące, czarne włosy dziewczynki i jej
mądre, ciemne oczka. Wyglądała zupełnie jak ona. Przybliżyła
się jeszcze bardziej, po czym zawołała:
-Kimmy !
Kimiko zaczęła się
rozglądać. Nagle spojrzała prosto na Cho. Wyglądała, jakby ją
zamurowało. Zaczęła biec w jej stronę, a ciemna pelerynką,
powiewała za nią zamaszyście. Rzuciła się w ramiona Chochi.
-Cio, Cio, Cio... -
powtarzała, zalewając się łzami.
Cho tuliła ją
mocno do siebie, czując, jak jej serce rozpływa się pod wpływem
tej małej istotki. Kiedy Kimiko ją puściła, Cho podbiegła do
Eldory.
-Co tutaj robicie ?
Dlaczego przyjechałyście ? - pytała.
-Wróciłyśmy na
stałe, jednak Kimmy nie chciała czekać do wakacji, aż cię
zobaczy, więc przyjechałyśmy. Mieszkamy w Hogsmeade.
-Wspaniale ! -
zawołała Chang – Jutro się tam wybieram. Mogłabym oprowadzić
Kim ?
-Oczywiście.
Cho uścisnęła
ciocię. Po pewnym czasie Eldora stwierdziła:
-Musimy już iść.
Kimiko uczepiła się
nogi Cho i nie chciała jej puścić. W końcu ciocia zabrała
płaczącą Kimmy do gospody, a Chang została sama. Jednak wiedziała
już, że jej życie się rozjaśniło.
~
-Nie zgadniesz kto
przyjechał ! - krzyknęła Cho na widok Harry'ego.
Przez godzinę
czekała na niego na dworze, jednak kiedy zmarzła, udała się do
skrzydła szpitalnego. Na ławce przed drzwiami siedział Harry,
dziwnie pochylony. Uznała, że po prostu jest zmęczony. Jednak
kiedy podeszła bliżej, ujrzała jego zmartwioną twarz.
-Coś się stało ?
- zapytała.
Potter nie
odpowiedział, tylko ukrył twarz w dłoniach. Chang myślała, że
już się nie odezwie, więc usiadła obok niego. Bardzo się
zdziwiła, kiedy po chwili wymamrotał:
-Ron czuje się
coraz gorzej... Pani Pomfrey nie może usunąć jadu z jego nogi.
Mimo iż Chochi nie
przepadała za Weasleyem, zaczęła mu współczuć.
-Czy on... wie ? -
spytała z troską.
-Tak. Jednak nie
daje po sobie poznać, że się przejął. Dlatego widać, że bardzo
go to boli. Pomfrey powiedziała, że... że... że może stracić
nogę – wydusił z siebie.
-Och...
Cho chwyciła
Harry'ego za rękę, ukrywając jego dłoń w swoich. Chłopak
westchnął i powoli ją objął. Oparła czoło na jego szorstkim
podbródku, wdychając zapach Pottera. Mimo że sytuacja była
poważna, rozkoszowała się chwilą tylko we dwoje.
-No to... Kogo
dzisiaj spotkałaś ? - Harry przerwał milczenie.
-Moją kuzynkę,
Kimiko... I jej mamę, moją ciocię. Przyjechały tutaj, mieszkają
w Hogsmeade, jutro będę oprowadzać Kimmy po wiosce.
-Myślałem, że
jutro wybierzemy się razem – Harry zmarszczył brwi.
-Przykro mi,
umówiłam się już.
Potter spojrzał na
nią z wściekłością, ale nic nie powiedział, tylko zabrał rękę
z jej ramienia i odsunął ją od siebie. Odwrócił się plecami do
Chochi i wymamrotał:
-Pójdę zajrzeć do
Rona. Do zobaczenia.
Wszedł do
pomieszczenia i zostawił ją na korytarzu samą.
~
Cho nie była pewna,
co miałaby zrobić w sprawie Harry'ego, jednak za bardzo cieszyła
się myślą o spotkaniu z Kimmy, że nie zaprzątała sobie tym
głowy. Uznała, że to taki męski foch i na pewno mu przejdzie.
Chyba.
Był późny
wieczór, kiedy Chochi wreszcie zasnęła. Cały czas myślała o
Potterze. Czy go uraziła ? Ale czym ? Przecież miała prawo mieć
własne życie i rodzinę. Nie należała wyłącznie do niego.
Jednak wiedziała, że mimo to, nie opuści go. Za bardzo kochała
tego zazdrosnego chłopaka.
Rano obudziła się
bardzo późno. W pośpiechu wciągała na siebie rzeczy. Uczesała
niedbale włosy, pędząc co sił w kierunku drzwi wejściowych. Już
stała tam kolejka uczniów. Po chwili wyszli z zamku, przechodząc
przez błonia. Kiedy w końcu Cho znalazła się w Hogsmeade, zdała
sobie sprawę, że nie jadła śniadania. Jednak szła dalej. Kiedy
dotarła do gospody, zobaczyła Kimmy czekającą na nią przed
wejściem. Mała ubrana była w puchową, zieloną kurteczkę, białe
kozaczki, czarne legginsy i białą czapkę przypominającą te,
które nosiła w Japonii. Dziewczynka podbiegła do Chang, ściskając
mocno jej szyję. Ciocia tylko się uśmiechnęła, pomachała im na
pożegnanie i weszła do gospody.
-To gdzie idziemy
najpierw ? - spytała Kim z błyskiem w oczach.
Chochi zaśmiała
się i pociągnęła dziewczynkę za sobą. Odwiedziły pocztę,
sklep Zonka, widziały (oczywiście z daleka) Wrzeszczącą Chatę,
Herbaciarnię. Kiedy dotarły do Miodowego Królestwa, Cho kupiła
dwie duże czekolady. Jedną spałaszowały na miejscu. Kimiko bolały
już nogi, więc czarnowłosa prawie zaniosła ją do Trzech Mioteł.
Usiadły przy stoliku. W środku było pełno gości. Cho wypatrzyła
Seamusa i pomachała mu życzliwie. Chłopak uśmiechnął się
zaczął przepychać się w ich kierunku. Po chwili usiadł na ławce
obok Kimmy. Spojrzał na nią wesoło i zapytał:
-A kim jest ta
śliczna panienka ?
Kim zaśmiała się
i wyciągnęła w jego kierunku rączkę. Potrząsnęła żywiołowo
jego dłonią i stwierdziła poważnym tonem:
-Drogi panie, ja
nazywam się Kimiko Persival i mam 3 lata i 2 miesiące.
-Ooo, ale jesteś
stara – Seam roześmiał się głośno.
Widać było, że
się polubili. Cho patrzyła na ich przekomarzania z lekkim uśmiechem
na ustach. Nagle zobaczyła Harry'ego, który przeciskał się przez
tłum ku nim. Usiadł obok Chang, jak gdyby nigdy nic. Spojrzał na
Kim i pytająco uniósł brew. Dziewczynka zaczęła wiercić się
pod jego spojrzeniem. Chochi szybko przedstawiła ich sobie. Potter
nie poświęcił jej zbyt wiele uwagi, od razu odwrócił się do
czarnowłosej.
-Skończyłyście
już zwiedzanie ? - spytał.
-Tak, zaraz
odprowadzę Kimmy do domu. - odparła.
Kimiko zaczęła
protestować, jednak Cho uciszyła ją jednym spojrzeniem.
-Może spotkamy się
później w Miodowym Królestwie ? Ty odprowadzisz swoją kuzynkę, a
ja w tym czasie muszę spotkać się z Tonks. Wiesz... - Wybraniec
ściszył głos – Podobno widziano Bellatrix niedaleko. Właśnie
Zakon zajmuje się tą sprawą.
Chang zamurowało. W
swojej euforii zapomniała o niebezpieczeństwie ciążącym nad
Eliliot. Mimo iż się pokłóciły, El nadal była jej przyjaciółką.
Pokiwała głową.
Pomogła ubrać się
Kim i już po chwili wyszły na dwór, czując lodowaty śnieg na
twarzy. Mała odwróciła się, aby ująć Seamusa za szyję.
-Obiecaj, że mnie
odwiedzisz... - pisnęła.
-Przysięgam ! -
zaśmiał się.
Cho pociągnęła
Kimmy w drugą stronę. Chciała jak najszybciej odprowadzić ją do
mamy, a by dowiedzieć się czegoś więcej od Tonks. Chang
stwierdziła, że musi wytłumaczyć małej Kim, dlaczego przez jakiś
czas nie będzie jej odwiedzać. Wtedy będzie bezpieczna. Weszła
razem z nią w ślepą uliczkę, pogrążoną w mroku. Uklękła przy
niej i zaczęła mówić:
-Kimiko... Nie będę
teraz cię odwiedzać...
-Dlaczego ? -
dziewczynce zaszkliły się oczy.
-Po prostu... Tak
będzie lepiej. Musisz mi zaufać. To nie są sprawy dla ciebie.
Kiedyś ci powiem. Obiecuję.
Kim pokiwała głową
i mocno przytuliła się do swojej kuzynki.
-Kocham cię... -
szepnęła wzruszona Cho.
-Ja ciebie też... -
odparła, również szeptem, Kimmy.
Nagle coś poruszyło
się w samym rogu uliczki. Dziewczyny zamarły, nasłuchując. Po
chwili z cienia wyłoniła się jakaś osoba. Chang wstrzymała
oddech. Poznała ją.
-Co za wzruszająca
scena ! - zaśmiała się Bellatrix Lestrange.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Hej :) Przepraszam, że znowu tak długo nie było, ale brak weny. Ale skończyłam. Co myślicie ?