„(...) i puściła się
biegiem do zamku”.
Cho rzuciła się na
łóżko. Nie wydawała żadnego dźwięku, aby nie niepokoić pani
Pomfrey, tylko tłumiła lęki jęki poduszką i biła w nią
poranionymi pięściami. W końcu jednak uspokoiła się. Podniosła
zesztywniałe i obolałe ciało, po czym udała się do umywaleczki w
toalecie. Doprowadziła do porządku czerwoną twarz i skołtunione
włosy. Po długotrwałych zbiegach pobiegła prosto do gabinetu
pielęgniarki. Zapukała lekko w kryształowe drzwi.
-Proszę ! - rozległ się
łagodny głos.
-Dzień dobry –
powiedziała Chang, wchodząc do pomieszczenia – Miałabym do pani
ogromną prośbę...
-O co chodzi ?
-Czy mogłabym wrócić
już do mojego dormitorium ? Chciałabym wreszcie przespać się we
własnym łóżku.
Kobieta spojrzała na
Chochi spod swoich malutkich okularów i westchnęła.
-Idź... - burknęła.
Dziewczyna podziękowała
jak najładniej umiała, a potem cicho ulotniła się z gabinetu.
~
Od czasu
wyprowadzki, Cho coraz częściej chodziła z przyjaciółkami
skupiając się na tym, aby omijać Harry'ego. Na takiej gierce minął
prawie cały miesiąc. Chang stawała na nogi, jeśli chodzi o naukę.
Nadeszło Boże Narodzenie.
Dziewczyna
obudziła się w swoim łóżku z pikowaną kołderką w żółte
tulipany, obudzona przez Domi. Brązowowłosa przysiadła na łóżku
czarnowłosej. Ku zdumieniu ciemnookiej, Domenica zaczęła bardzo
głośno śpiewać kolędy, budząc resztę dziewczyn.
-Domi... -
jeknęła Cho.
-Ty idiotko ! -
przerwała jej Prudi, wpatrując się jadowitym wzrokiem w zszokowaną
Domin – Jesteś chyba niedorozwinięta umysłowo. Czy w twoim
ptasim móżdżku nie mieści się to, że jest ranek i JEDEN
normalny człowiek chce sobie pospać ?
-Pruddence,
masz jakiś problem ? - stanęła w obronie przyjaciółki Cho.
-Tak !
-No to się
wal. - odpyskowała Cho, a pozostałe dziewczyny parsknęły
śmiechem.
Prudi stała na
środku pokoju, mierząc się wzrokiem z Chang. Blondynka porwała
swoją szatę i wyszła z dormitorium. Wszystkie nastolatki
westchnęły.
-Co za żmija...
- stwierdziła Van.
Ubrały się w
milczeniu. Nagle Eliliot powiedziała:
-Dobra, nie
smućcie się... Ona nie jest tego warta. Lepiej otwórzmy te
wszystkie paczki. Nie mogę się doczekać.
Rzeczywiście,
dziewczyny ożywiły się. Każda chwyciła swoje prezenty i zaczęły
rozpakowywać upominki. Cho dostałe ich mnóstwo:
♥ sukienkę
o kolorze złotym z czarnym pasem zawiązywanym z tyłu – od taty
♥ koronkowe
rękawiczki bez palców - od mamy
♥ białą
koszulkę z napisem „Beautifull”
- od Domi
♥ biszkoptową
szminkę z diamencikami - od Eliliot
♥ kilka
czekolad z „Miodowego Królestwa” - od Van
♥ nowy
plecak z mnóstwem kieszonek na wszystkie drobiazgi od cioci Vicki
♥ i...
tajemniczą paczuszkę.
W
tej paczuszce znajdował się pierścionek z diamentem, połyskujący
w świetle poranka. Obok niego leżała malutka karteczka. Chang
rozwinęła ją i przeczytała:
Chochi,
Spotkajmy
się o 11 koło filaru przy klasie transmutacji. Musimy pogadać.
Proszę, bądź, to ważny.
Harry
Potter
-Czego
on znowu chce ? - pomyślała Krukonka – Pójdę tam i rzucę mu
tym pierścionek w twarz. Popamięta mnie...
~
Przed
11, kiedy dziewczyny pokazywały sobie swoje prezenty i plotkowały,
Cho wymknęła się z dormitorium. Wcześniej spięła długie włosy
w kucyk i schowała różdżkę oraz pierścionek do kieszeni. Kiedy
znalazła się koło drzwi prowadzących do klasy McGonagall,
usłyszała szept:
-Chochi...
Jak dobrze, że jesteś. Musimy pogadać ! - Harry objął ją
ramieniem.
Odepchnęła
go. Przez chwilę patrzyli sobie w oczy, milcząc.
-No,
czego chciałeś ? - zniecierpliwiła się Krukonka.
-Ach,
tak... Stęskniłem się za tobą.
-Ja
za tobą nie ! Masz ten cholerny pierścionek i zapomnij o mnie, o
nas... - krzyknęła dziewczyna.
-Problem
w tym, że nie mogę ! - zielone oczy Pottera zasnuły się mgłą.
Cho
zamurowało. Nie spodziewała się takiego wyznania. Mimo to,
potrząsnęła głową.
-Przykro
mi, nie potrafię Ci zaufać – powiedziawszy to, cisnęła
pierścionkiem o podłogę i odeszła.
Harry
nadal stał nieruchomo. Patrząc, jak jego miłość znika za rogiem,
czuł, jak łamie mu się serce. Dokładnie na pół...
~
Tym
razem Chang była z siebie dumna. Nie płakała, choć miała na to
ochotę. Ze spuszczoną głową szła pustymi korytarzami zamku. Nie
spodziewała się tu nikogo, jednak nagle... wpadła na kogoś.
-Przepraszam
- mruknęła, nie podnosząc wzroku.
Ten
„ktoś” chwycił łagodnie jej podbródek i uniósł w górę.
Zszokowana Cho spojrzała na jego twarz i rozpoznała... Seamusa !
-Już
ci mówiłem, że to sama przyjemność – szepnął Gryfon.
Dziewczyna
uśmiechnęła się smutno. Chciała odejść, lecz Seam przytrzymał
jej rękę.
-Pokłóciłaś
się z Potterem ?
-Skąd
wiesz ?
-Błagam,
przecież widać w twoich oczach ten smutek... No, mów !
Chang
milczała.
-Przepraszam,
muszę się uczyć. No wiesz, przecież mam w tym roku OWUTEM-y, a
jestem do tyłu z nauką, przez ten wypadek. To cześć... -
dziewczyna wyrwała swoją rękę z uścisku chłopaka i odeszła.
~
-Przeginasz
! Dla ciebie wszystko jest złe... A przecież masz tak dobrze ! Ze
swoją urodą i charakterem możesz mieć... wszystko ! - zawołała
Van.
Cho
pokręciła głową z niesmakiem. Próbowała rozmawiać z
przyjaciółkami, ale wszystkie reagowały tak samo. Do taty i mamy
nie chciała pisać.
Nagle
stuknęła się w czoło. Porwała kawał pergaminu, pióro i
pobiegła czym prędzej do sowiarni. Na parapecie okna wylała na
papier wszystkie swoje żale, smutki, przemyślenia. Napisała także
o Bellatrix i Eliliot.
Przywołała
do siebie sówkę, po czym przywiązała do jej nóżki list, a ta
odleciała. Krukonka westchnęła na głos:
-No,
mam nadzieję, że chociaż ty mi pomożesz, ciociu Vicki...
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------
No, nareszcie 8 rozdział :). Przepraszam, że tak długo i tak krótko, ale nie miałam za bardzo czasu... Aktualnie robię metryczkę kilku bohaterów mojego bloga. Proszę o komentarze !
Wasza Cho :*
Nie mam weny do komentarzy :(( Ale napiszę to:
OdpowiedzUsuńCud, miód i malina :D
Jak zwykle wspaniały rozdział :D
Tylko błagam... niech znów będą razem. :)
Całuski i czekam z niecierpliwością na NN ! :D