[Krukonka
westchnęła na głos:
-No,
mam nadzieję, że chociaż ty mi pomożesz, ciociu Vicki...]
~
Tydzień
później...
Cho siedziała przy
oknie, podziwiając drzewa w Zakazanym Lesie. Pięknie szumiały na
wietrze, a ich liście wirowały w powietrzu. Dziewczyna uchyliła
okno, aby poczuć ten czar. Wdychała świeże, nasączone zapachem
trawy powietrze. Zamknęła oczy i wsłuchała się w szum jeziora.
Było dobrze po północy, a wszystkie dziewczyny spały, więc
wymknęła się z dormitorium i pokoju wspólnego, a teraz siedziała
na szerokim parapecie okna.
Nagły szelest
sprawił, że podniosła powieki. Złapała różdżkę, jednocześnie
ukrywając się w cieniu. W nikłym świetle księżycowego światła
ujrzała kogoś wchodzącego po schodach i skradającego się ku
niej. Nabrała tlenu do płuc, aby w razie czego zaalarmować całą
szkołę najlepszym dziewczyńskim piskiem, na jaki było ją stać.
Nie wypowiedziała
swych myśli, jednak usłyszała nikły szept:
-Błagam cię, nie
krzycz, bo będziemy mieli przechlapane. Chciałem się przejść,
ale skoro tu jesteś, to możemy pogadać... Nadal coś czuję, a
wiem, że ty też...
Zdziwiona Chang
wytężyła wzrok i ujrzała chłopca w okularach i z rozczochranymi,
czarnymi włosami. Usiadł na parapecie obok niej i wpatrzył się w
jej czarne oczy.
-Odejdź Harry,
przecież wiesz, że nie chcę z tobą rozmawiać...
-Chociaż mnie
wysłuchaj ! Skąd wiesz, czy nie mam racji ?! - krzyknął Potter.
Wystraszona Cho umilkła, a on kontynuował:
-Nie wiem, co we
mnie wstąpiło. Kocham tylko ciebie kocham. To nie było nic
znaczącego. Tylko kiedy patrzę na ciebie, czuję... czuję... te
wibracje, tą miłość. Uwierz mi !
Chochi spojrzała na
niego szklanymi oczami. Tak naprawdę wciąż go kochała. I to
cholernie mocno.
-Czy nie moglibyśmy
spróbować jeszcze raz ? Jesteśmy sobie przeznaczeni. Tylko tak
będziemy szczęśliwi.
Delikatnie ujął
jej dłoń. Chwilę wodził po niej palcem. Dziewczyna nie
zaprotestowała, płakała już na dobre. Łzy spływały po jej
czerwonych policzkach i uderzały w parapet. Harry starł je z twarzy
ukochanej. Spojrzał na nią pytająco, ale ta tylko odwróciła
wstydliwie wzrok. Uniósł ją lekko i posadził na swoich kolanach.
Była prawie takiej samej budowy jak on, więc spokojnie objął ją
ramionami i zaczął kołysać.
-Ciii... Widzisz,
jak dobrze ? Mówiłem...
Krukonka zsunęła
się z jego kolan i z powrotem usiadła na parapecie, jednak Gryfon
nie zraził się tym. Chwycił podbródek dziewczyny i przyciągnął
do siebie. Dotknął ustami jej ust, później zdecydował się na
odważniejszy pocałunek. Instynktownie Cho przylgnęła do niego.
Całowali się namiętnie i bardzo długo.
Nagle dziewczyna
zdała sobie sprawę z tego, co robi. W przypływie smutku przylgnęła
do tego zdrajcy, dupka. Tego, który potraktował ją jak szmatę.
Odepchnęła go tak mocno, że uderzył plecami w mur. Chang wstała
gwałtownie, obróciła się do niego, znów przybliżyła twarz do
jego twarzy i wyszeptała:
-Skąd mam wiedzieć,
że nie kłamiesz ? Już raz tak zrobiłeś...
Potruchtała do
swojego dormitorium.
~
Cho
słuchała klekotu Domi, jednocześnie próbując napisać strasznie
trudne wypracowanie dla McGonagall. Próbowała kilka razy, jednak
bezskutecznie. W końcu uznała, że nie da rady.
-Idziemy
na śniadanie ? - przerwała przyjaciółce.
-Jasne.
- odparła brązowowłosa.
-Tak
właściwie, to gdzie jest Eliliot ?
-Poszła
już do Wielkiej Sali z Van.
Dziewczyny
także tam ruszyły. Kiedy dotarły, ruda i czarna już kończyły
jeść. Domenica zjadła tylko tosta i poleciała z Van do
biblioteki, ponieważ był weekend. El stwierdziła, iż musi iść
sprawdzić, czy zrobiła wszystkie zadania i także poszła. Tylko
Chang została w opustoszałej sali i dojadała owsiankę.
-Cześć...
- usłyszała za sobą.
Odwróciła
się i zobaczyła... Hermionę Granger !
-Cześć...
Co u ciebie ?
-A
nic, a u ciebie ?
-Też,
mam trudne wypracowanie do napisania, kompletnie nie umiem sobie z
nim poradzić...
-Słuchaj,
chciałam ci powiedzieć, że uważam, iż Harry postąpił okropnie,
obrzydliwie. Bardzo mi przykro z tego powodu. Chciałabym...
chciałabym... żebyśmy się lepiej poznały.
-Noo...
Możemy...
-To
super. Co do tego wypracowania, to mogę ci pomóc... Spotkajmy się
za pięć minut tutej, OK ?
Krukonka
uśmiechnęła się do Miony. Szczerze. Jak do przyjaciela. Czuła,
że to będzie piękna znajomość.
~
Cho
siedziała przy oknie, myśląc o Granger. Wydawała jej się taka...
mądralińska, a jednak okazała się fajną osobą. Miała nadzieję,
że się zaprzyjaźnią. Zwłaszcza po tym, jak przed chwilą pomogła
jej napisać wypracowanie.
Nagle
w szybę zastukała Enelita. Dziewczyna wpuściła sówkę do środka.
Miała przywiązany do nóżki list. Krukonka odwiązała go, a sowa
odleciała. Chang zaczęła czytać:
Chochuniu,
Cukiereczku,
nie wiedziałam, że masz tyle na głowie ! Trzeba było od razu do
mnie napisać... Coś ty sobie myślała ? Masz 16 lat, a nie 58, jak
ja ! Właśnie, niedługo masz urodzin, mała. Pojawię się w
Hogwarcie osobiście, z prezentem dla ciebie. Tak dawno się nie
widziałyśmy. Tęsknię za tobą.
A
więc tak. Pierwsza sprawa. B.L. Radziłabym ci tak: nie rób nic.
Naprawdę. Rozumiem, że Eliliot to twoja przyjaciółka i zależy ci
na niej, ale to nie twoja sprawa. Poczekaj na rozwój wydarzeń, lecz
pod żadnym pozorem nie mów Eli o tej sprawie. Zaczęłaby
bezsensownie panikować, jak ty. Nie może tak być, to nic nikomu
dobrego nie przyniesie. Na twoim miejscu poszłabym też do
dyrektora, jeśli obawiasz się o bezpieczeństwo El. Wiem, że mówię
jak stara babcia (którą doprawdy już jestem, latka mijają), ale
tym razem czuję, iż mam rację. Uwierz.
Druga
sprawa: chłopak. Aj,aj,aj... Tu ci chyba nie pomogę. Nie jestem z
tego wieku (czytaj: stulecia) i nie wiem, jak teraz się to załatwia.
Napiszę, co bym ja zrobiła: zakasała spódnicę, znalazła innego
oraz pokazała, co stracił. Przecież on cię zdradził, co znaczy,
że czegoś mu brakowało. To niedopuszczalne. Ma jedną, to ma.
Mówisz, że cię próbuje odzyskać. Hmm... Ma facet jaja. Zależy
mu. Jednak od razu do niego nie wracaj, poszukaj czegoś innego, a
nuż się zakochasz. Gadasz teraz z jakimś Seamusem. Może on ?
Gentleman, idealny. Spróbuj !
Trzecia
sprawa. Nowa przyjaciółka. Hermiona, czy tak ? Skoro tyle lat
byłyście do siebie wrogo nastawione, to od razu przez zamek za
rączkę chodzić nie będziecie. Jednak powtórzę się: spróbuj.
Może się uda, a jeśli tak – przyjaźń na całe życie.
Zazdroszczę ci, tyle masz przyjaciółek.
Niedługo
się spotkamy – 5 stycznia.
Kocham
cię, ślicznotko !
Ciocia Vicki
-Też cię kocham,
ciociu – szepnęła Cho, składając list.
~
-Chyba się
zastosuję do rad cioci. Ona chyba wie lepiej. Po prostu jestem
jeszcze za młoda, żeby sobie tyle dokładać. Po prostu zluzuję,
spróbuję poznać bliżej Seamusa i Hermi. Bułka z masłem. -
myślała Chang, biegnąc w kierunku biblioteki. Po przeczytaniu
listu nie mogła znaleźć Eliliot, więc uznała, że jest zresztą
dziewczyn w bibliotece. Jednak kiedy tam wpadła, o mało co nie
potrącając pani Pince, nie było ich. Przetrząsnęła każdy cal
szkoły, ale po dziewczynach ani śladu. Zawiedziona i nieco smutna
Chochi postanowiła udać się na błonia, aby popatrzeć, jak inni
rzucają się śnieżkami. Ubrała się ciepło i wyszła.
Tym razem grała
drużyna: Hermiona Granger, Ron Weasley, Seamus Finnigan kontra Ginny
Weasley, Dean Thomas i... Harry. Krukonka powstrzymała się od
ucieczki. Podeszła, powitała się z Seamem i Mioną, po czym
chciała odejść, gdy Gryfonka zawołała:
-Hej, Cho ! Może
chciałabyś do nas dołączyć ?
Chang zawahała się.
Jednak po chwili namysłu... co jej szkodzi ?
-Jasne. Mogę być z
wami w drużynie ?
-Oczywiście –
odparł Ron, świdrując ją wzrokiem.
Zniesmaczona Chochi
podniosła śnieżkę i zaczęła się zabawa. Celowała głównie w
Ginny, czasem Harry'ego, rzadziej w pozostałych. Było naprawdę
fajnie. Hermi chichotała, Seamus od czasu do czasu chronił Cho
przed śnieżkami. Tylko Potter patrzył na nią tak, że czuła się
nieswojo.
W pewnym momencie
Chochi dostała wielkim kawałem ciężkiego lodu prosto w policzek.
Zachwiała się i byłaby upadła, gdyby nie Finnigan. Dziewczyna
odzyskała równowagę i zaczęła pluć krwią na białe podłoże.
Obydwie drużyny skupiły się wokół niej.
-No dobra,
przyznajcie się, kto rzucił tą śnieżką ? - Mionka groźnie
popatrzyła na wszystkich.
-Ja ! - odparła
Ginny.
Zapadła chwila
ciszy.
-Chyba powinnaś ją
przeprosić ! - napadł na nią Seamus.
-Daj jej spokój,
przecież nie zrobiła tego specjalnie. Nie mieszaj się w nieswoje
sprawy, Finnigan. - odparł Harry.
W tym momencie Cho
wyprostowała się i spojrzała na Harry'ego z nienawiścią. Jej
usta były niesamowicie czerwone, a spomiędzy warg płynęła
purpurowa strużka.
-Nie odzywaj się...
Potter. Bo jeszcze cię główka rozboli – zakpiła.
Zapadła wręcz
grobowa cisza. Spojrzenia wszystkich śmigały od Krukonki do
Gryfona. W końcu odezwała się Hermiona:
-Seamus, chodź ze
mną i Cho do skrzydła szpitalnego.
Obydwoje posłusznie
podreptali za Hermi. W pewnym momencie, kiedy już wchodzili po
schodach do zamku, Seam złapał Chochi za rękę. Miał taką
ciepłą, delikatną, a zarazem silną dłoń... Chang ścisnęła ją
porozumiewawczo, a chłopak spojrzał na nią rozbawionym wzrokiem.
Po kilku minutach stali już przed tak zanymi dziewczynie wrotami.
Weszli do środka. Pani Pomfrey zaczęła krzątać się wokół Cho,
a Gryfoni stanęli w kącie.
W końcu Cho
wyglądała tak jak przed bitwą. Szczęśliwa trójka wyszła
stamtąd i podążyła na drugie śniadanie.
~
Chang czekała na
swoje przyjaciółki, jednak te się nie pojawiły. Dziewczyna
wzruszyła ramionami i zaczęła jeść samotnie, jednak kiedy tylko
wypiła ostatnią kropelkę ze swojego pucharu, już stała przy niej
Mionka.
-Cho, mam do ciebie
pytanie. Czy chciałabyś iść ze mną do Hagrida na herbatkę ?
-Do Rubeusa Hagrida
?
-Tak.
-Hmm, czemu nie ?
Podniosła się z
miejsca i razem z Hermioną podążyła do chatki gajowego.
Zapukały. Rozległo
się potężne szczekanie psa. W końcu drzwi uchyliły się, a one
weszły do środka.
-Spokój, Kieł. -
burknął Hagrid, kiedy zamknął za nimi drzwi – A ty kto ?
-Dzień dobry,
jestem Cho Chang, miło poznać.
-Dla kogo dobry, dla
tego dobry... Mów mi Hagrid. Siadajcie se dziewczyny, może herbatki
?
-Poprosimy.
Hagrid wyjął dwie
wielkie kubki i postawił je przed nimi. Chang spojrzała na Hermionę
unosząc brwi, ale ta tylko pokręciła głową ze śmiechem. Hagrid
nalał im herbatki do kubków, po czym postawił na stole talerz z
wielkimi jak pięści ciastkami. Cho już miała wyciągnąć rękę
po jedno, ale Hermi kopnęła ją pod stołem ostrzegawczo. Speszona
Krukonka zniżyła się na wielkim krześle, a Hagrid zapytał:
-Noo... Co was do
mnie sprowadza ?
-Chciałyśmy tylko
pogadać. Widzisz... - Miona zawahała się – Cho jest tą
dziewczyną, o której ci opowiadałam, byłą Harry'ego...
-Zaraz, zaraz ! To
ciebie on zdradził ?! - zagrzmiał Hagrid, a Cho pokiwała głową –
Co za łajdak ! Przykro mi, naprawdę go nie rozumiem.
-Nie ma sprawy. -
odparła Chochi.
Atmosfera od razu
zrobiła się luźniejsza. Jeszcze trochę pogawędzili o niczym, a
kiedy zaczęło robić się ciemno, dziewczęta wyszły z chatki i
całe roześmiane pobiegły do zamku.
~
Cho stanęła w
drzwiach swojego dormitorium. Zobaczyła wszystkie swoje
przyjaciółki, siedzące na łóżkach i grające w eksplodującego
durnia. Kiedy one także na nią spojrzały, zapadła cisza. Jakby
nic się nie stało, Chochi podeszła do swojego łóżka i usiadła
na nim, zdejmując buty. Nie patrząc na nie, zapytała:
-Gdzie dzisiaj
byłyście ?
-Włóczyłyśmy się
po zamku – odpowiedziała wymijająco Van – Ale...
-Widziałyśmy cię.
Z Granger... - przerwała jej Eliliot, świdrując Chang spojrzeniem.
-No i ?
-Od kiedy to
przyjaźnisz się tak z tą... mądralińską ?
-Nie nazywaj jej
tak... Was nie było, miałyście mnie gdzieś, tylko ona
zaproponowała mi bitwę na śnieżki, byłyśmy u Hagrida...
-U gajowego ? I co,
była bibka z tym brodatym głupkiem ? - zaśmiała się Domi, a inne
dziewczyny jej zawtórowały. Tylko nie Eli.
-Zmieniasz się. Na
gorsze... - stwierdziła, nadal nie odrywając wzroku od
czarnowłosej.
-Nie ! Dopiero teraz
zorientowałam się, iż jesteście takie puste ! - wrzasnęła.
-Dziewczyny... Nie
kłóćcie się... Przepraszam, nie chciałam... Ja... nie chcę,
żebyście się pogniewały na siebie... - pisnęła Domenica.
-Za późno ! -
krzyknęła El.
-Dobrze ! -
odpyskowała Chochi, zasuwając kotary wokół swojego łóżka.
Przebrała się
szybko i padła na łoże. Przed zaśnięciem dużo myślała,
wsłuchując się w drżące oddechy Domi. Stwierdziła, że te jej
,,przyjaciółki” są jej zupełnie obce.
Cho obudziła się
około 3 w nocy i gwałtownie usiadła na łóżku. Ktoś płakał.
Wyczołgała się z pościeli, a potem nasłuchiwała. To była chyba
Domenica. Pobiegła na paluszkach do jej łóżka. Wślizgnęła się
koło niej i przytuliła jej wstrząsane dreszczami plecy.
-Cii... Domi...
-Cho... ob...
obie... obiecaj mi, że... że... że nie będziesz się na mnie
gnie... gniewać... Ja... ja... ja nie ch... chciałam ! -
zaszlochała Domenica.
-Nie gniewam się,
kochanie, ale sądzę, iż tylko ty tego żałujesz...
Ciemnooka poczekała
aż przyjaciółka zaśnie, a potem przeszła do swojego posłania i
zasnęła.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------Heeej :) Nareszcie jest - IX rozdział. Jubileuszowy, X rozdział będzie... późno, ale przed wakacjami.
Pozdrawiam :)