środa, 1 maja 2013

Rozdział IV


[Hagrid usiadł na kamiennej ławeczce cały zdyszany, a Cho pobiegła na boisko.]



Krukonka wyszła z szatni wdychając świeże powietrza. Pod pachą trzymała swoją nową miotłę, z której była bardzo dumna. Wszyscy już na nią czekali. Po chwili drużyna wzniosła się w powietrze. Cho, czując powiew słodkiego powietrza zaśmiała się głośno. Jedna ze ścigających spojrzała na nią zdziwiona. Chang zamknęła usta i zaczęła przyglądać się grze. Nagle jej miotła ześwirowała. Zaczęła się przekręcać w kierunku Zakazanego Lasu. Na próżno dziewczyna próbowała nią pokierować. Ruszyła w tymże kierunku. Cho panicznie się bała. Chwyciła rączkę i próbowała ciągnąć. Nic z tego. Miotła zaczęła się wzbijać coraz wyżej. Nastolatka zamknęła oczy, czując już chłód. Wydawał się, że minęła chwila, kiedy je otworzyła. W rzeczywistości leciała już spory kawał czasu kurczowo trzymając się miotły. Zobaczyła pod sobą pola, lasy, łąki. Chang zaczęła machać rękami, nogami, bić miotłę, cokolwiek, co by zawróciło ją w przeciwnym kierunku. Mogła zostawić sobie starą miotłę, nie była tak szybka, ale przynajmniej zaufana, przetestowana. Miała tylko nadzieję, że nie zacznie wywijać kozłów, jak wtedy na meczu, kiedy Harry... Tak, właśnie, Harry. Wciąż nie wiedziała co z nim zrobić. Przecież tak ją zranił, wciąż myślała o tym zdarzeniu z pociągu. Była gotowa zaprzyjaźnić się z Granger, byle tylko cofnąć czas i nie podsłuchać tej rozmowy. Jednak, kiedy tak myślała o Potterze, jej policzki płonęły, serce biło szybko, a krew krążyła w żyłach wzburzona. Cholera. Jej tu grozi śmierć, a ona myśli o miłostkach. „Cho Chang, ty idiotko, skup się” - skarciła siebie w myślach. Zaczęła szukać wzrokiem jakiegoś wyższego drzewa na horyzoncie. Mogłaby się go chwycić, a miotła poleciałaby dalej. Tylko jak ona wróci ? Nie miała pojęcia, gdzie się znajduje.

Nagle, jej miotła zatrzymała się. Przez kilka sekund wisiała w powietrzu. Niespodziewanie stanęła dęba. Cho nie zdążyła zareagować. Ześlizgnęła się z rączki. Nigdzie nie było ratunku. A ona spadała, i spadała. Zemdlała. A potem już była tylko ciemność...



***





Pierwszym odzyskanym zmysłem był dotyk. Czuła sztywność wykrochmalonego prześcieradła i ciepło pierzyny. Może była w kostnicy ? Nie, jednak nie. Uświadomiła sobie, że ktoś dotyka jej ręki. Dłoń tego „kogoś” była tak przyjemnie gorąca, miękka. Jakby ta osoba miała do niej tyle czułości... Tata ? Nie, to niemożliwe. Axel miał dłoń ciepłą, ale szorstką i spracowaną. Następną rzeczą był ból. Nie do wytrzymania. Tak gwałtowny, że prawie rozsadził jej czaszkę. Najbardziej bolała właśnie głowa, zaraz potem pierś. Mentalnie badając swoje rany, nie zauważyła, że zaczęła słyszeć jakiś szmer. Nadstawiła uszu. Ktoś przy niej szeptał.

  • Taak, to dobrze, że oddycha, cudem przeżyła, naprawdę nie wiem, jak wam się udało ją uratować... nie, nie, to niemożliwe... - słyszała urywki głosu pani Pomfrey.

Cho zatrzepotała powiekami, żeby dać znać, że ich słyszy. Przy jej łóżku zapanowało ogromne poruszenie. Zmrużyła oczy i dostrzegła panią Pomfrey, pół drużyny Krukonów, ku jej zdziwieniu, Hermionę Granger i... Harry'ego. Na jego twarzy było widać cierpienie i troskę, ale starała się na niego często nie zerkać.

  • Cho ! Jak my się o ciebie martwiliśmy ! - zawołała drużyna.
  • Jaki cudem... Ja...Ja... Ja się tu... Znal... Znalazłam ? - zająknęła się Chang.
  • Kiedy zobaczyliśmy, że cię nie ma, polecieliśmy za tobą. Trzymaliśmy się z tyłu, bo nie wiedzieliśmy, co się zdarzy. Kiedy zaczęłaś spadać, wszyscy podlecieli pod ciebie no i złapaliśmy naszą kochaną szukającą – uśmiechnął się kapitan.
  • Dziękuję – wyszeptała.
  • Może my już was zostawimy...

Drużyna zaczęła chichotać i wyszli.

  • No to może... Ja już pójdę. Wracaj do zdrowia Cho! - powiedziała Hermiona i zaczęła iść w kierunku drzwi.
  • Zaraz, Hermiono!

Odwróciła się.

  • Taak...?
  • Dziękuję Ci. Za wszystko.

Gryfonka podbiegła i lekko uścisnęła obolałą Krukonkę, po czym wyszła. Zapadła krępująca cisza, podczas której Harry przyglądał się Cho.

  • Mógłbyś przestać się gapić ? Wiem, że jestem poobijana, bardzo dziękuję!
  • Nie gapię się. Po prostu chłonę każdy cal ciebie. Jestem taki szczęśliwy, że jesteś tutaj ze mną - odparł bez krępacji chłopak.

Cho speszyła się.

  • Dlaczego tak mówisz ? Sprawiasz mi ogromny ból. Najpierw szepczesz czułe słówka, a potem... obgadujesz mnie z przyjaciółmi... Nie spodziewałam się, że jesteś takim... Nieczułym egoistą ! - wydusiła jednym tchem.
  • Zaraz, chwileczkę. To ja cię obgaduję ? Ty traktowałaś mnie jak powietrze, a może jeszcze gorzej. Co się stało ?
  • Słyszałam twoją rozmowę w pociągu z Granger i tym Weasleyem. Mówiłeś, że łażę za tobą i się do ciebie kleję ! A TY kochasz inną.
  • To nie było o tobie Cho! Chociaż nie, w sumie to było. Ty jesteś tą którą kocham.
  • Noo... A ta, która za tobą chodzi ?
  • Romilda Vane. Nie odpuszcza, co zaczyna mnie denerwować. Lecz skoro ty mnie nawet nie lubisz, a co dopiero... Ehh, szkoda gadać... Narka.
  • Stój! Podejdź tu.

Harry niepewnie podszedł do Cho, a ona usiadła na łóżku.

  • Pochyl się – szepnęła.

Chłopak niepewnie pochylił się lekko do Krukonki. Chang chwyciła go za koszulkę i wpiła mu się mocno w usta. Był tak słodki, że aż myśli jej zabrakło. Pozostawał tylko on, z namiętnością oddający pocałunek...

Zakręciło jej się w głowie, a motylki w brzuchu ześwirowały. Cho po raz pierwszy czuła coś takiego. Nawet przy Cedriku nie była podekscytowana. Wreszcie zabrakło jej tchu i puszczając koszulkę chłopaka rzuciła się na łóżku, a on usiadł. Oboje dyszeli jak po długim biegu.

  • Super – wysapał Harry.
  • Ale co ?
  • Że tak się cieszysz na mój widok – wyszczerzył się.

Chang przewróciła oczami. Chwilę patrzyli na siebie czułym, rozmarzonym wzrokiem. Mało by brakowało, a dziewczyna utonęłaby w zielonych oczach Pottera. W końcu niechętnie oderwała od niego wzrok i ujrzała na swojej szafce nocnej mnóstwo słodyczy. To znaczy, domyślała się, że to szafka, bo nie było jej widać pod wielką kupą paczek z fasolkami, czekoladami z Miodowego Królestwa, czekoladowymi żabami, jej ulubionymi pasztecikami, no i oczywiście pałkami lukrecjowymi. Cho skrzywiła się. Już czuła ból zębów. Nie da rady tego zjeść.

  • Od kogo to ? - zapytała.
  • Od twojej drużyny, przyjaciółek, prawie wszystkich Gryfonów i Krukonów, od kilku Puchonów, nauczycieli, Hagrida – a nawiasem mówiąc, nie ruszaj tego od niego, uwierz mi, że mam doświadczenie – no i od mnie, Rona, Hermiony i tak dalej.
  • Zaraz zaraz... Od Hermiony ? Myślałam, że mnie nie lubi. Przecież na ciebie leci.
  • Cooo ? Hermiona ?! - Harry wybuchnął śmiechem. Kiedy wreszcie zapanował nad chichotem wydusił:
  • To tylko moja przyjaciółka. Nikt więcej...
  • Aha – odparła zdziwiona Cho.

Nagle poczuła dziwne znużenie. Zaczęła rozglądać się po nieskazitelnej sali. Białe ściany, sufity. Wszędzie łóżka z białymi prześcieradłami i szafkami nocnymi. Chyba była tu sama. Popatrzyła na wielkie, piękne okna. Zawsze je podziwiała. Za nimi był dobry widok. Akurat teraz była...

  • O cholera – wyrwało jej się.
  • Co się stało ? - zaniepokojony Harry zaczął się rozglądać.
  • Harry, ile ja tu leżałam ?

Chłopak zmieszał się.

  • Byłaś w śpiączce... No dobrze, byłaś nieprzytomna 3 miesiące. - Potter spojrzał na nią.

Cho przeraźliwie zbladła. Trzy miesiące... Opuściła trzy miesiące... Na pewno teraz nie skończy Hogwartu ! Matka ją zabije, jeśli nie zrobiła tego miotła. Przerażona Krukonka pomyślała o swoim tacie.

  • Mój ojciec...
  • Wczoraj tu był. Niestety, musiał wracać do domu, do pracy.

O nie ! Wszyscy na pewno się dowiedzieli, że jest mugolem. Jest skończona...

Harry, który dobrze odczytywał jej emocje z twarzy, zapewnił ją:

  • Nikt nic nie wie. Zadbałem o to.
  • Dziękuję. Już wiem, że mogę zawsze na ciebie liczyć – spojrzała na niego z czułością – Wybacz, ale muszę się wyspać.
  • Jasne, jasne, już idę – chłopak ucałował ją łagodnie w czoło, a potem opuścił salę.

Przed zaśnięciem Cho pomyślała, że mimo, iż ma małe szanse na ukończenie szkoły, to ten wypadek nie był bez sensu. Przynajmniej poznała miłość, która była obok niej od dawna. Miała Harry'ego. JEJ chłopaka. Uśmiechnęła się i zapadła w głęboki, zasłużony sen.

2 komentarze:

  1. Chciałam skomentować pod 3 rozdziałem, ale napiszę tutaj ;)
    Mam tylko jedną maleńką uwagę ;)
    Do tego momentu (chodzi do IV rozdziału[włącznie z nim]) zdarzyły ci się literówki.
    Ale teraz plus do uwagi ;]
    Literówek w sumie ci się zdarzyło jedno, albo dwa :D
    Następne plusy:
    1. Masz pomysł.
    2. Masz świetny styl pisania
    3. Masz dość wystarczająco opisów w opowiadaniu i to właśnie w tym opowiadaniu się podoba, bo nie wiele osób, umie te opisy "opisywać" :D.
    Jeszcze jest wiele tych plusów :)
    Ale teraz do tej notki:
    Bardzo mi się podoba. Masz rację, że ten wypadek też ma dobrą stronę ^^. Tylko, że aż 3 miesiące? Ale na pewno Cho uda się wszystko nadrobić :)
    Pozdrawiam i Całuję ;**
    Dużoooooo weny <3
    G. Potter

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki :p Te literówki to takie wpadki, bo trochę się spieszyłam, kiedy to pisałam. Teraz V rozdział ;) Wena się przyda... xD
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń